środa, 29 grudnia 2010

AIRPLANES


W dobie mody nagrywania różnych, czasami bardzo nietypowych duetów, ten nie powinien być zaskoczeniem. Bo przecież kolaboracje raperów z wokalistami rockowych i punkowych grup to przecież dzisiaj chleb powszedni. Fakt, że nie zawsze wychodzą tak dobrze, jak omawiany utwór – ale przecież się zdarza. Co mnie zaskoczyło? Cóż – utwór pochodzi tak naprawdę z pierwszego oficjalnego wydawnictwa Bobbiego Raya, i jest to jego drugi singiel – który już opowiada o marzeniach powrotu do czasów zanim jeszcze B.o.B. zrobił karierę. Rzadkość by narzekać na to zaledwie parę chwil po tym jak się udało ;). Dobrze chociaż, że refren jest optymistyczny.

A czemu dla mnie jest to piosenka ważna? Może dlatego, że była początkiem bardzo fajnej, ciekawe znajomości, która o mały włos nie zaowocowała nagraniem własnej wersji „Airplanes”. Pozdrowienia dla M. :)


Airplanes
B.o.B. feat. Hayley Williams

Hayley Williams
Czy możemy udawać, że te samoloty na nocnym niebie są spadającymi gwiazdami?
Naprawdę przydałoby mi się teraz jakieś życzenie do wykorzystania.

Czy możemy udawać, że te samoloty na nocnym niebie są spadającymi gwiazdami?

Naprawdę przydałoby mi się teraz jakieś życzenie do wykorzystania.


B.o.B.

Przydałoby mi się jakieś życzenie, sen czy dobrotliwy duszek,

By dzięki nim wrócić do życia zdecydowanie prostszego niż to.

Bo po całym tym imprezowaniu, rozbijaniu się i nawalaniu,

Po całym tym przepychu i błyszczeniu w świetle fleszy

I po całej tej wrzawie wokół mnie, całym szaleństwie

Nadchodzi czas, kiedy zatapiam się w mroku wspomnień,

Kiedy wpatrywałem się w telefon spoczywający na kolanach

Pełen nadziei, choć ci ludzie i tak nigdy nie oddzwonili.

Ale tak właśnie zaczyna się każda historia.

Nagle, kiedy już się poddałeś, otrzymujesz pomocną dłoń,

Twoje plany zaczynają się realizować zgodnie z założeniami

I słyszysz jak mówią:

"Czego byś sobie zażyczył gdybyś miał jedno życzenie?"

Więc poczekaj samolocie, przepraszam, jestem nieco spóźniony,

Jestem już prawie na miejscu, więc nie zamykajcie bramki.

Nawet, jeśli nie zdążę na ten samolot, to złapię inny,

By móc wrócić do tego, co było jeszcze przed końcem nocy.


Hayley Williams

Czy możemy udawać, że te samoloty na nocnym niebie są spadającymi gwiazdami?

Naprawdę przydałoby mi się teraz jakieś życzenie do wykorzystania.

Czy możemy udawać, że te samoloty na nocnym niebie są spadającymi gwiazdami?

Naprawdę przydałoby mi się teraz jakieś życzenie do wykorzystania.


B.o.B.

Niech ktoś zabierze mnie do tych dni,

Kiedy to, co robię nie było jeszcze moją pracą, kiedy jeszcze mi za to nie płacili.

Zanim jeszcze liczyło się ile mam na swoim koncie.

Do czasów, kiedy próbowałem wysupłać parę gorszy na bilet w metrze,

Do czasów, kiedy rapowałem ponad swoje siły by cokolwiek zyskać.

Chciałbym żeby i w tych dniach mój rap znaczył dla mnie tak wiele.

Dlatego wydaje mi się, że gdybym mógł czerpać życzenia z samolotów,

To może wtedy udałoby mi się wrócić do czasów

Zanim uprawiałem tą politykę zwaną grą rapu,

Kiedy nikt jeszcze nie chciał posłuchać mojej składanki,

Zanim nie zacząłem ukrywać się ze swoim slangiem.

Ale to było zarezerwowane dla mojego rodzinnego miasta,

Gdzie każdy wołał mnie po imieniu: Co tam Bobby Ray?

Więc czy mógłbym życzyć sobie zakończenia tej polityki

I powrotu do muzyki, która zapoczątkowała to całe gówno?

Więc stoję tu przed wami i kolejny raz powtarzam

Z nadzieją, że możemy czerpać życzenia z przelatujących samolotów.


Hayley Williams
Czy możemy udawać, że te samoloty na nocnym niebie są spadającymi gwiazdami?

Naprawdę przydałoby mi się teraz jakieś życzenie do wykorzystania.

Czy możemy udawać, że te samoloty na nocnym niebie są spadającymi gwiazdami?

Naprawdę przydałoby mi się teraz jakieś życzenie do wykorzystania.




czwartek, 23 grudnia 2010

WESOŁYCH ŚWIĄT!


Choinka, choinka, przy stole wigilijnym rodzinka.
Specjałów na stole wiele i dzwony biją w każdym kościele.
Prezentów kupa i radości, to święto rodzinne, święto miłości.


I żeby tak zawsze było i dobrze nam razem się żyło,

Bądźmy dla siebie mili w każdym dniu i w każdej chwili.

Choinka, choinka, wypijmy za zdrowie kieliszek winka.


Wesołych Świąt!


Julie



------------------------------------------------------------------------------------------------------------
P.S.

Wcale nie chcę dostać dużo na te Święta.
Jest właściwie tylko jedna rzecz, której potrzebuję.
Nie zależy mi na prezentach zalegających pod choinką!
Dla siebie chcę tylko i wyłącznie Ciebie,
Bardziej niż jesteś w stanie to sobie wyobrazić.
Spraw by moje życzenie się spełniło,
Bo wszystko czego pragnę w te Święta
To Ty!

Wcale nie chcę dostać dużo na te Święta.
Jest właściwie tylko jedna rzecz, której potrzebuję.
Nie zależy mi na prezentach zalegających pod choinką,
Nie chcę wieszać skarpet nad kominkiem.
Święty Mikołaj mnie nie uszczęśliwi,
Wręczając mi zabawki w Wigilię.
Dla siebie chcę tylko i wyłącznie Ciebie,
Bardziej niż jesteś w stanie to sobie wyobrazić.
Spraw by moje życzenie się spełniło,
Bo wszystko czego pragnę w te Święta
To Ty, Kochanie!

Nie proszę o wiele w te Święta.
Nie marzyłam nawet o śniegu.
Po prostu spokojnie będę czekać tu sobie na Ciebie pod jemiołą.
Nie zamierzam sporządzać i wysyłać listy prezentów
Na adres Mikołaja na Biegunie Północnym.
Nie zamierzam również czekać całą noc
Na dźwięk kopyt reniferów na mym dachu
Dzisiaj chcę mieć tylko Ciebie u swojego boku,
Trzymającego mnie mocno w ramionach
Cóż mogę na to poradzić na to,
Że wszystko czego pragnę w te Święta to Ty?

Ciepłe światełka płoną jasno dookoła.
Dźwięki dzięcięcej radości przepełniają świąteczną atmosferę.
I wszyscy śpiewają!
Słyszę rozbrzmiewające dzwonki sań...
Święty Mikołaju, czy przyniesiesz mi tego, którego naprawdę potrzebuję?
Proszę przynieść mego Ukochanego do domu!

Wcale nie chcę dostać dużo na te Święta.
To jest jedyna rzecz o jaką proszę.
Chcę tylko zobaczyć mojego Ukochanego,
Stojącego przed moimi drzwiami.
Och, chcę tylko i wyłącznie Ciebie,
Bardziej niż jesteś w stanie to sobie wyobrazić.
Spraw by moje życzenie się spełniło,
Bo wszystko czego pragnę w te Święta
To Ty!




(I tak! Wiem, że króliczki to na Wielkanoc, ale chciałam tak uniwersalnie ;) )

wtorek, 14 grudnia 2010

Jedenaście Minut (Paulo Coelho)

Książka, którą przeczytałam prawie pół roku temu, ale z braku czasu jeszcze nie zamieściłam z niej wyłapanych przez siebie cytatów. "Jedenaście Minut" nie jest żadną nowością. Sama słyszałam o niej już z 5 lat temu (jeśli nie więcej), głównie z opowiadań koleżanki wtedy szczególnie zafascynowanej tematyką seksu i czytającą wszystkie pozycje, w których opisie choć raz padało to słowo ;). Może właśnie dlatego nie sięgnęłam wcześniej po tę książkę. Nie dlatego, że temat seksu mnie odrzuca(ł), przeciwnie... Po prostu kieruję się innymi pobudkami wybierając swoje "lektury obowiązkowe". Tym razem powodem była fala uniesienia sympatii do autora po niesamowitej "Weronika Postanawia Umrzeć". I nie żałuję. Nie wiem czym było się tu podniecać. Seksu było tu tyle co kot napłakał, a i epatowanie, o którym tak było głośno, też mi gdzieś umknęło. A może to wszystko zwyczajnie bledło w świetle przesłania książki, w kronice życia kobiety poszukującej miłości w świecie niemalże z niej wypranym, gdzie prawdziwe uczucia dziś mylone są właśnie z przesadną seksualnością i pogonią za pieniądzem, za blichtrem tego świata. Szkoda, że zapominamy, że wszystko, o co w tym życiu chodzi to stare dobre przesłanie pasjami wyśpiewywane przez Beatles'ów, że "Wszystko, czego potrzebujesz to..."



"JEDENAŚCIE MINUT"
Paulo Coelho



Maria, młoda dziewczyna z brazylijskiej prowincji, wyrusza w daleką podróż. Jednak świat jest inny niż sobie wyobrażała. Gorzkie doświadczenia sprawiają, że zostaje prostytutką. Decyduje się na życie bez miłości i wpada w pułapkę, z której wybawić ją może tylko miłość... Współczesna baśń dla dorosłych, przypowieść o seksie i miłości, a także o przeznaczeniu, które sprawia, że kręt
e ścieżki naszego losu mogą nieoczekiwanie poprowadzić nas ku szczęściu, choć dawno przestaliśmy w nie wierzyć. Jest to zarazem studium o naszej seksualności, o jej sacrum i profanum, o jednej z najważniejszych i jednocześnie najbardziej zakłamanych sfer naszego życia.



:::::::::::::::::::: CYTATY ::::::::::::::::::::




Moją powinnością (...) jest mówić o tym, co dla mnie ważne, a nie o tym, co wszyscy chcieliby usłyszeć. Niektóre książki rozbudzają nasze marzenia, inne przywołują nas do rzeczywistości
, lecz każda winna odzwierciedlać to, co dla pisarza najistotniejsze: uczciwość pisania.


A oto kobieta, która prowadziła w mieście życie grzeszne,
dowiedziawszy się, że [Jezus] jest gościem w domu faryzeusza,
przyniosła flakonik alabastrowy olejku i stanąwszy z tylu
u nóg Jego, plącząc zaczęta Izami oblewać Jego nogi
i włosami swej głowy je wycierać.
Potem całowała Jego stopy i namaszczała je olejkiem.
Widząc to faryzeusz, który Go zaprosił, mówił sam do siebie:
„Gdyby On był prorokiem, wiedziałby, co za jedna
i jaka jest ta kobieta, która się Go dotyka, że jest grzesznicą".
Na to Jezus rzekł do niego: „Szymonie, mam ci coś powiedzieć".
On rzeki: „Powiedz, Nauczycielu".
„Pewien wierzyciel miał dwóch dłużników.
Jeden winien był mu pięćset denarów, a drugi pięćdziesiąt.
Gdy nie mieli z czego oddać, darował obydwom.
Który więc z nich będzie go bardziej miłował?".
Szymon odpowiedział: „Sądzę, że ten, któremu więcej darował".
On mu rzekł: „Słusznie osądziłeś".
Potem zwrócił się do kobiety i rzekł Szymonowi:
„Widzisz tę kobietę? Wszedłem do twego domu,
a nie podałeś Mi wody do nóg; ona zaś łzami oblała Mi stopy
i swymi włosami je otarła. Nie dałeś Mi pocałunku,
a ona, odkąd wszedłem, nie przestaje całować nóg moich.
Głowy nie namaściłeś Mi oliwą; ona zaś olejkiem
namaściła moje nogi. Dlatego powiadam ci:
Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała.
A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje".
Łukasz 7: 37-47


(...) W każdym momencie naszego życia jedną nogą tkwimy w świecie baśni, a drugą w otchłani piekieł.


(...) Miłość kojarzy się bardziej z nieobecnością niż z obecnością ukochanej osoby.


Gdy spotykamy kogoś i zakochujemy się, myślimy, że cały wszechświat nam sprzyja. (...) Ale jeżeli coś nie pójdzie po naszej myśli, wszystko rozpryskuje się niczym bańka mydlana i znika! Czaple, muzyka w oddali, smak jego ust. Jak piękno, które istniało chwilę wcześniej, może rozproszyć się tak szybko?
Życie płynie bardzo prędko: przenosi nas z raju w otchłanie piekieł, w ciągu paru sekund.



Ten, kto stracił coś, co uważał za swoje uczy się w końcu, że nic nie jest jego własnością.
Tak więc nie warto niczym się przejmować, tylko żyć tak, jakby dzisiejszy dzień był pierwszym (lub ostatnim) dniem mojego życia.




Mam wybór: mogę być ofiarą losu lub poszukiwaczem przygód wyruszającym po skarb. Wszystko zależy od tego, jak będę postrzegała własne życie.


Ktoś kiedyś napisał, że ani czas, ani mądrość nie zmieniają człowieka — bo odmienić istotę ludzką zdolna jest wyłącznie miłość. Co za bzdura! Ten pisarz znał tylko jedną stronę medalu.
To prawda, że miłość jest w stanie w okamgnieniu całkowicie przeobrazić ludzkie życie. Ale - i to jest ta druga strona medalu - istnieje inne uczucie, które potrafi skierować ludzkie losy na zgoła odmienne tory: rozpacz. Tak, miłość zapewne może odmienić człowieka, ale rozpaczy udaje się to znacznie szybciej.


W pogoni za szczęściem wszyscy mamy równe szansę - urzędnik-muzyk, dentysta-pisarz, kasjerka-spikerka, gospodyni-modelka - i nikt z nas nie jest szczęśliwy.


Ludzie zachowują się tak, jakby zjedli wszystkie rozumy, a jeżeli przyjdzie wam do głowy zadać im proste pytanie, okaże się, że nie wiedzą nic.


Nie jestem ciałem, w którym mieszka dusza, jestem duszą, która ma widzialną część zwaną ciałem. Przez ostatnie dni ta dusza obserwowała moje ciało bez chwili przerwy. Nie mówiła nic, nie krytykowała, nie litowała się — po prostu mu się przyglądała.
Od bardzo dawna nie myślałam o miłości. Mam wrażenie, że miłość ode mnie uciekła, jakby nie czulą się mile widziana. A jednak jeżeli przestanę myśleć o miłości, będę niczym.


Człowiek może wytrzymać tydzień bez picia, dwa tygodnie bez jedzenia, całe lata bez dachu nad głową, ale nie może znieść samotności. To najgorsza udręka, najcięższa tortura.


Przez cale życie uważałam miłość za coś w rodzaju przyzwolonego niewolnictwa. To kłamstwo: nie istnieje miłość bez wolności i na odwrót. Tylko ten, kto czuje się wolny, kocha bezgranicznie. A ten, kto kocha bezgranicznie, czuje się wolny.


Jestem przekonana, że nikt nikogo nie traci, bo nikt nikogo nie może mieć na własność. I to jest prawdziwe przesłanie wolności: mieć najważniejszą rzecz na świecie, ale jej nie posiadać.


Namiętność. Może to piękno spotkania dwojga ludzi, miłość od pierwszego wejrzenia, ale nie tylko - także emocje, jakie wzbudza to, co nieoczekiwane, robienie czegoś z entuzjazmem, wiara, że uda się spełnić marzenia. Namiętność wysyła sygnały, jak mam pokierować swoim życiem, i muszę nauczyć się te sygnały rozszyfrowywać.


Świat jest, jaki jest, i każdy dzień szczęścia graniczy niemal z cudem.


Każdy pragnie miłości absolutnej, a takiej miłości nie trzeba szukać w innych, lecz w sobie. Ona drzemie w nas i tylko my możemy ją w sobie rozbudzić. Ale do tego potrzeba nam drugiego człowieka. Życie ma sens tylko wtedy, gdy mamy u swego boku kogoś, kto odwzajemnia nasze uczucia.


Co sprawia, że właśnie ta kobieta i właśnie ten mężczyzna chcą się do siebie zbliżyć? Co sprawia, że budzi się w nich pożądanie? To tajemnica. Kiedy ich pożądanie jest jeszcze niczym nie skalane, przeżywają każdą sekundę z namaszczeniem, w pełni świadomi, wyczekując najbardziej dogodnej chwili, by przyjąć błogosławiony dar losu.
Ci, którzy zaznali takiego pożądania „w stanie czystym", nie przyśpieszają pochopnie biegu wypadków. Wiedzą, że to, co nieuniknione, nadejdzie, że to, co stać się musi, zawsze znajdzie sposób, by zaistnieć. A kiedy ten moment nadchodzi, nie wahają się, nie tracą okazji, nie pozwalają umknąć ani jednej cudownej chwili, potrafią uszanować doniosłość każdej sekundy.


Każdy potrafi kochać, to wrodzony dar. Jednym przychodzi to spontanicznie, lecz większość z nas musi się tego ponownie nauczyć. Musimy przypomnieć sobie, jak się kocha, i wszyscy bez wyjątku spalić się w ogniu minionych namiętności, przeżyć raz jeszcze radości i udręki, wzloty i upadki, aż w końcu uda nam się dostrzec tajemniczą nić, która łączy wszystkie nasze spotkania. Wtedy ciało uczy się mówić językiem duszy — można to nazwać też seksem.


Życie potrafi być skąpe: mijają dni, tygodnie, miesiące, lata i nic się nie wydarza. A potem uchylamy jakieś drzwi i nagle przez szczelinę wdziera się istna lawina. W jednej chwili nie mamy nic, a już w następnej aż tyle, że trudno sobie z tym poradzić.


Według Platona, u zarania dziejów istniały tylko istoty dwupłciowe, które w niczym nie przypominały dzisiejszych kobiet i mężczyzn. Jedna szyja podtrzymywała jedną głowę o dwóch twarzach, z których każda patrzyła w innym kierunku. Były niczym bracia syjamscy zrośnięci plecami. Miały dwa narządy płciowe, cztery nogi i cztery ręce.
Lecz pewnego dnia zazdrośni bogowie zdali sobie sprawę, że czterorękie stworzenie jest zadziwiająco pracowite, że dwie pary oczu nieustannie czuwają i trudno podejść je podstępem, cztery nogi bez większego wysiłku mogą długo stać i daleko zajść. Ale najgorsze było to, że istota obdarzona zarówno męskim, jak i żeńskim narządem płciowym była samowystarczalna w rozmnażaniu. Wtedy Zeus, wła
dca Olimpu, rzekł: „Mam pomysł, jak odebrać moc tym śmiertelnikom". Cisnął piorun i rozpłatał owo stworzenie na pół. Tak narodzili się kobieta i mężczyzna. Wprawdzie liczba ludności na ziemi się podwoiła, ale jednocześnie ludzie poczuli się słabi i zagubieni. Odtąd musieli przemierzać świat w poszukiwaniu swej utraconej połowy, w poszukiwaniu czułego uścisku, w którym mogliby odnaleźć dawną moc, umiejętność obrony przed podstępem, odporność na zmęczenie i wytrwałość w pracy. I ten uścisk, w którym dwa ciała zlewają się na powrót w jedno, nazywamy dziś seksem.


Na temat zazdrości można snuć długie, mądre wywody albo uznać ją za oznakę słabości, ale chyba nigdy nie uda się człowiekowi zazdrości poskromić.
Najsilniejsza jest taka miłość, która nie walczy ze swoją słabością. Tak czy inaczej, jeżeli to prawdziwa miłość (a nie tylko sposób, by się rozerwać, oszukać, zabić czas, który w tym mieście dłuży się
niemiłosiernie), to wcześniej czy później poczucie wolności weźmie górę nad zazdrością i męczarniami, jakie ze sobą niesie. Każdy, kto uprawia sport, wie, że dla osiągnięcia dobrych wyników trzeba pogodzić się z codzienną dawką bólu. Na początku cierpienie zniechęca, ale z czasem okazuje się, że to tylko pewien etap na drodze do dobrego samopoczucia, aż w końcu staje się oczywiste, że bez bólu nie sposób nic osiągnąć.
Niebezpieczne jest natomiast nastawić się na ten ból, w kółko o nim myśleć.


Ból istnieje na co dzień, w skrywanym cierpieniu, w naszych wyrzeczeniach, w rezygnacji z marzeń. Ból przeraża, gdy pokazuje swoje prawdziwe oblicze, ale jest kuszący, gdy stroi się w piórka poświęcenia. Albo tchórzostwa. Człowiek próbuje się przed nim bronić, choć zawsze znajduje sposób, by jakoś z nim poflirtować.
(…) Jeżeli uda ci się zrozumieć, że możesz żyć bez cierpienia, to i tak dużo, ale nie wyobrażaj sobie, że inni pójdą tłumnie w twoje ślady. Nikt nie chce cierpieć, a jednak wszyscy lub prawie wszyscy świadomie lub nie poszukują bólu, poświęceń, dzięki czemu mogą czuć się usprawiedliwieni, oczyszczeni, godni szacunku w oczach własnych dzieci, małżonków, sąsiadów, Boga. (…) Świat napędza nie pogoń za przyjemnoś
ciami, lecz rezygnacja ze wszystkiego, co istotne. Czy żołnierz rusza na wojnę, by pokonać wroga? Nie, on idzie zginąć za ojczyznę. Czy żona okazuje mężowi, że jest zadowolona? Nie, ona na każdym kroku stara się mu udowodnić, jak bardzo się dla niego poświęca. Czy mąż idzie do pracy, by rozszerzyć swoje horyzonty, rozwinąć się? Skądże, dla dobra rodziny haruje wylewając wiadra potu. I tak dalej... Dzieci wyrzekają się swoich marzeń, by zadowolić rodziców, rodzice poświęcają własne życie, by zrobić przyjemność dzieciom, a ból i cierpienie stają się dowodem tego, co powinno przynosić wyłącznie radość: miłości.


Był sobie ptak obdarzony parą doskonałych skrzydeł o bajecznie barwnych piórach, stworzony do swobodnego szybowania w przestworzach, ku radości tych, którzy obserwowali go w locie.
Pewnego dnia ptaka tego zobaczyła młoda kobieta i zakochała się w nim bez pamięci. Serce jej mocno zabiło, oczy zalśniły z zachwytu, gdy patrzyła, jak z gracją szybuje po błękitnym niebie. Ptak popro
sił ją, by mu towarzyszyła, i polecieli razem w pełnej harmonii. Kobieta podziwiała, czciła, wielbiła ukochanego ptaka.
Lecz pewnego dnia pomyślała: „A może on zechce odkryć dalekie krainy, poznać odległe zakątki świata?". I przestraszyła się własnych myśli. Przestraszyła się, że już nigdy nikogo tak mocno nie pokocha. I obudziła się w niej zazdrość, zazdrość o to, że ptak umie latać.
Poczuła się samotna.
Zastawię na niego pułapkę - pomyślała. - Następnym razem, gdy się pojawi, już ode mnie nie odleci".
Ptak, który również był bardzo zakochany, przyfrunął do niej nazajutrz. Wpadł do klatki i nie mógł się już z niej wydostać - stał się więźniem.
Kobieta napawała się jego widokiem. Był przedmiotem jej gorącej namiętności, pokazywała go pr
zyjaciółkom, które wzdychały: „Naprawdę cudowny! Jaka jesteś szczęśliwa!". Jednak z biegiem czasu zaszła w niej zadziwiająca przemiana: ponieważ ptak stal się jej własnością i nie musiała już go zdobywać, przestał ją interesować. A on, nie mogąc już latać, z dnia na dzień pogrążał się w coraz głębszym smutku, pióra mu wyblakły, skrzydła opadły - a kobieta zwracała na niego uwagę tylko wtedy, kiedy przynosiła mu jedzenie.
Pewnego dnia, gdy podeszła do klatki, okazało się, że ptak jest martwy. Wpadła w rozpacz i odtąd ani na chwilę nie przestawała o nim myśleć. Ale nie pamiętała o klatce, pamiętała tylko dzień, kiedy ujrzała go po raz pierwszy, jak szybował wysoko w obłokach, swobodny i szczęśliwy.
Gdyby mogła przyjrzeć się sobie samej, zrozumiałaby, że tym, co tak naprawdę wzruszało ją w ukochanym, była jego wolność, ciekawość świata, energia jego silnych skrzydeł.
Utraciła sens życia i śmierć zapukała do jej drzwi.
Czemu przyszłaś? — zapytała ją udręczona kobieta.
- Abyście mogli być znów razem - odpowiedziała śmierć. — Gdybyś pozwoliła mu odlatywać i wracać, kochałabyś go i podziwiała do dzisiaj. Teraz jestem ci potrzebna, byś mogła go odnaleźć.


We wszystkich niemal językach świata istnieje to samo przysłowie: „Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal". Twierdzę, że nie ma nic bardziej fałszywego. Im bardziej oczy nie widzą, tym bardziej sercu żal - tych uczuć, które staramy się w sobie stłumić, o których chcemy zapomnieć. Gdy jesteśmy na wygnaniu, pielęgnujemy najmniejsze wspomnienie o ojczyźnie, o naszych korzeniach. Gdy jesteśmy daleko od ukochanej istoty, każdy mijany przechodzień przypomina nam o niej.


Sądzę, że zakochujemy się od pierwszego wejrzenia, chociaż rozsądek nam podpowiada, że to pomyłka, i wtedy zaczynamy walczyć z tym instynktownym uczuciem - tak naprawdę wcale nie chcąc zwyciężyć. Ale nadchodzi chwila, gdy uczucie bierze górę.



poniedziałek, 29 listopada 2010

for a WOMAN...

Kobieta: "Dla Ciebie Wszystko!"
Mężczyzna: "Dla Ciebie Wszystko, poza..."

Trzeba dodawać więcej?

Po dzisiejszym dniu, bez komentarza.





W O M A N
Tina Arena



Widziałam już chyba wszystko
I przesiąkłam tym po brzegi

Oddychałam światami, o których Ty nie masz pojęcia

Smakowałam pocałunki pod wpływem chwili

I choć były piękne, nie było w nich cienia emocji


Czy wiesz co dla kobiety znaczy miłość,

Która wydaje się być tą właściwą?

Czy wiesz jak to naprawdę jest

Stoczyć walkę z kamienną twarzą

I wrócić żywa do domu,

Kiedy jest się kobietą?


Stąpałam na krawędzi życia

Grunt osuwał mi się spod stóp

Wkładałam sukienkę nawet kiedy mnie to bolało

Tylko po to, żeby zadowolić innych,

Bo nauczyłam się żyć z bólem

Bez pozwalania sobie na płacz

Zrozumiałam, że w tym świecie, żeby przetrwać

Trzeba zachowywać się jak mężczyzna.


Czy wiesz co dla kobiety znaczy miłość,

Która wydaje się być tą właściwą?

Czy wiesz jak to naprawdę jest

Stoczyć walkę z kamienną twarzą

I wrócić żywa do domu,

Kiedy jest się kobietą?


Potrafię odmienić twój świat

Potrafię podarować Ci życie

Mogę godzinami nocą nucić Ci wesołe kołysanki

Patrzeć w Twoje oczy póki nie przestaną widzieć

I mogłabym ocalić Twoje życie w mgnieniu oka


Ale czy Ty wiesz co dla kobiety znaczy miłość,

Która wydaje się być tą właściwą?

Czy wiesz jak to naprawdę jest

Stoczyć walkę z kamienną twarzą

I wrócić żywa do domu?

W razie gdybyś zapomniał, jestem kobietą!

Tak, jestem kobietą.





poniedziałek, 22 listopada 2010

Invisible Monsters

"Była supermodelką i przez chwilę miała u stóp cały świat - telewizja non stop nadawała reklamy z jej udziałem, ludzie rozpoznawali ją na ulicy, zarabiała mnóstwo pieniędzy, miała oddanych przyjaciół i chłopaka, którego zazdrościły jej koleżanki. Była ikoną piękna, lecz wystarczył jeden wypadek, by stała się pośmiewiskiem, niemym potworem, by wszyscy zapomnieli o jej istnieniu." Wystarczył ułamek sekundy by całe jej życie z uporządkowanego nagle zmieniło się w farsę, gdzie zbieg okoliczności pogania zbieg okoliczności i zamienia świat jaki znała w tragikomiczną pajęczynę utkaną dziwactwami i wypaczeniami, ograniczeniami i skrajnościami, pozornym szczęściem i bólem. Ta książka to nic innego jak gorzkie przebudzenie, jak dotkliwa lekcja, że nasze życie ani przez chwilę całkowicie nie należy do nas. A już na pewno nie jest żadną stałą, na której możemy się oprzeć...


Niewidzialne Potwory
Chuck Palahniuk


Ekstrawagancka powieść drogi. Historia supermodelki na zawsze oszpeconej w wypadku samochodowym, która przemierza Amerykę wzdłuż i wszerz w towarzystwie transseksualnej księżnej Brandy Alexander i uwodzicielskiego signora Alfa Romeo. Uzależnieni od leków, okradają jedną luksusową rezydencję po drugiej w poszukiwaniu środka uśmierzającego ból istnienia.


Narracja powieści przypomina stylem dziwaczny magazyn mody
z chaotycznymi przeskokami myślowymi, sensacyjnymi wypadkami utrwalonymi w obiektywach paparazzich, opisami pokręconych sesji mody i kontrowersyjnych zabiegów chirurgii plastycznej, z luksusowymi wnętrzami i przepychem tkanin. Wszystko to pogrążone w obłędzie i zalane krwią. Jak zawsze u Palahniuka perwersyjnie, śmiesznie i strasznie.


------ CYTATY ------

Osoby zamężne i żonate zawsze uważają, że miłość jest odpowiedzią na wszystko.


Kiedy oglądasz seriale w dzień możesz sobie patrzeć, na kogo chcesz. Na każdym kanale jest jakieś inne życie i prawie co godzinę to życie się zmienia. Tak samo jak w programach na żywo w sieci. Można sobie oglądać cały świat, a on nic o tym nie wie. (…) Telewizja pozwala Ci podglądać nawet erotyczne epizody życia każdego człowieka. Czyż to nie ma głębokiego sensu? (…) A jeśli wierzysz, że fantastycznie rozporządzamy wolną wolą, to wiesz, że Bóg naprawdę nie ma nad nami władzy. A skoro Bóg nie ma nad nami władzy to może nas tylko oglądać i zmieniać kanały, kiedy się znudzi.
Gdzieś tam w niebie żyjemy na wideo w sieci, żeby Bóg mógł sobie surfować.


W filmach, jeżeli ktoś nagle staje się niewidzialny – wiesz, jakiś wypadek z promieniowaniem jądrowym albo recepta szalonego uczonego – myślisz: co bym zrobił, gdybym była niewidzialna…? Na przykład mogłabyś wejść do męskiej szatni na siłowni, albo, jeszcze lepiej do szatni drużyny Oakland Raiders. Coś z tych rzeczy. Spójrzmy szerzej. Wejść do Tiffany’ego i ukraść brylantowe tiary i coś jeszcze.


Kiedy jesteś gdzieś z pijakiem, możesz zauważyć, jak pijak napełnia Twój kieliszek, żeby móc opróżnić swój. Dopóki pijesz, picie jest w porządku. Dwoje to jest towarzystwo. Picie jest zabawne. Jeżeli stoi przed wami butelka, to nawet jeżeli Twój kieliszek nie jest jeszcze pusty, pijak doleje trochę do Twojego kieliszka, zanim napełni swój.
To tylko wygląda na szczodrość.



Prawie zawsze wmawiamy sobie, że kogoś kochamy podczas gdy tak naprawdę go wykorzystujemy.
To tylko wygląda na miłość.


Prawie każda operacja plastyczna zaczyna się od czegoś, co nazywamy płat uszypułowany. Przepis poniżej.
Dowiedziałam się tyle, że mogłabym być lekarzem.
Chirurdzy wyjaśnili mi, że nie można tak po prostu wyciąć kawałka skóry z jednego miejsca i przykleić go w innym miejscu. To nie jest przesadzanie drzewa. Ukrwienie, żyły i naczynia włosowate nie połączą się, żeby utrzymać przeszczep przy życiu. Ten kawałek ciała obumarłby i odpadł.
To straszne, ale kiedy teraz widzę, jak ktoś się czerwieni, to nie myślę już: O, jak uroczo. Rumieniec przypomina mi tylko, że krew jest pod powierzchnią wszystkiego.


Nasi rodzice są Bogiem. Kochasz ich i chcesz, żeby byli zadowoleni, a jednocześnie chcesz samodzielnie ustalać reguły.


Najpierw rodzice dają ci twoje życie, ale potem usiłują ci wcisnąć swoje.


Dobrze jest wiedzieć, że nie jest bardziej odpowiedzialna za swój wygląd niż, na przykład, samochód. Jesteś tak samo produktem. Produktem produktu produktu. Ludzie, którzy projektują samochody, sami są produktami. Twoi rodzice są produktami. Ich rodzice też byli produktami. Twoi nauczyciele to produkty. I pastor w twoim kościele to tez produkt.
Czasami najlepszy sposób na radzenie sobie z gównem, to nie uważać się za jakiś
nadzwyczajny skarb.
Nie możesz uciec od świata i nie jesteś odpowiedzialna za to, jak wyglądasz, czy jesteś nieziemsko piękna, czy brzydka jak noc. Nie jesteś odpowiedzialna za to, co czujesz, ani za to, co mówisz, albo za to, jak się zachowujesz, ani w ogóle za to, co robisz. Nie masz no to wszystko żadnego wpływu.

Tak jak płyta kompaktowa nie odpowiada za to, co jest na niej nagrane, tak samo jest z nami. Masz tyle samo swobody, co zaprogramowany komputer. Jesteś jedyna w swoim rodzaju, nie bardziej niż jednodolarowy banknot.

Nie ma w tobie żadnej prawdziwej ciebie. Nawet twoje fizyczne ciało, wszystkie jego komórki w ciągu ośmiu lat ulegają wymianie.
Skóra, kości, krew i organy są przeszczepiane od człowieka do człowieka. Nawet to, co już nosisz w sobie, kolonie bakterii i robaków, które trawią dla ciebie twoje jedzenie, bez nich byś umarła. Nic z ciebie nie jest wyłącznie twoje. Wszystko, co
masz, zostało odziedziczone.
Wiec wyluzuj się. Cokolwiek myślisz, milion innych ludzi, myśli to samo. Cokolwiek robisz, oni tez to robią, i nikt z was za to nie odpowiada. Cala jesteś dziełem wysiłku zbiorowego.

(…)

Jesteś produktem naszego języka, tego, jakie mamy prawa, i tego jak wierzymy, jakim bóg chce nas widzieć. Każda najmniejsza molekuła w tobie została już przemyślana przynajmniej przez milion ludzi przed tobą. Cokolwiek możesz zrobić, jest nudne, stare i absolutnie w porządku. Jesteś bezpieczna, bo jesteś tak bardzo uwieziona w swojej kulturze. Wszystko co jesteś w stanie wymyślić, jest w porządku, dlatego, ze jesteś w stanie to wymyślić. Nie potrafisz wyobrazić sobie żadnej drogi ucieczki. Nie masz żadnej drogi wyjścia.

Świat jest twoją kolebką i twoja pułapką.

(…)

A jeżeli potrafisz znaleźć jakąś drogę ucieczki od naszej kultury, to w tym też jest pułapka. Sama chęć wydostania się z pułapki wzmacnia pułapkę. (…) Najlepszy sposób to nie walczyć, po prostu odpuścić. Nie próbuj stale wszystkiego naprawiać. To, przed czym uciekasz, przyczepia się tylko do ciebie na dłużej. Kiedy z czymś walczysz tylko to wzmacniasz. Nie rób tego coc chcesz. Rób to, czego nie chcesz. Rób to, czego uczono cię nie chcieć.

To odwrotność pogoni za szczęściem.

Rób rzeczy, których się najbardziej boisz.



Jesteśmy uczeni, żeby iść przez życie słuszną drogą. Żeby nie popełniać błędów. Ja myślę, że im błąd wydaje się większy, tym większa szansa, że uda mi się wyrwać i zacząć prawdziwe życie. Jak Krzysztof Kolumb płynący ku katastrofie na skraj świata. Jak Fleming i jego pleśń. Prawdziwe odkrycia rodzą się z chaosu, z wyprawy do miejsca, które sprawia wrażenie złego, głupiego i niepotrzebnego!
(…)

Czasami popełnienie największego błędu jaki potrafimy sobie wymyślić jest droga do największego odkrycia. Dlatego, że jesteśmy tak uwięzieni w naszej kulturze, w bycie ludźmi na tej planecie z takimi mózgami jakie mamy, z dwiema rekami i nogami tak jak wszyscy inni. Jesteśmy tak uwięzieni, że każda próba ucieczki, jaką jesteśmy w stanie wymyślić, staję się kolejną częścią pułapki. Wszystko czego możemy zapragnąć, wynika z odebranej tresury.

(…)

Czasami trzeba wskakiwać w środek katastrofy obiema nogami. A ja chcę wyjść poza etykietki. Nie chcę całego swojego życia wciskać w jedno słowo. W jedną opowieść. Chcę znaleźć coś innego, jakieś miejsce, którego nie ma na mapie. Chce prawdziwej przygody.



- Nasze narodziny są błędem, który przez całe życie usiłujemy naprawiać.
- Spędzasz całe życie, stając się bogiem, a potem umierasz.
- Kiedy nie dzielisz się swoimi kłopotami, nie lubisz słuchać o kłopotach innych.
– Bóg nas przez cały czas obserwuje i zabija nas, kiedy stajemy się nudni. Nigdy przenigdy, nie powinniśmy być nudni.


Co do mnie… Mam dość bycia sobą, paskudną sobą.
Pokaż mi wyzwolenie.
Mam dość tego świata pozorów. Świń, które tylko wyglądają na tłuste. Rodzin, które tylko wyglądają na szczęśliwe.
Pokaż mi wybawienie.
Od tego co tylko wygląda na wspaniałomyślność. Co tylko wygląda na miłość.
Błysk.
Nie chce już więcej być sobą. Chce być szczęśliwa...


Nie ma ucieczki przed przeznaczeniem, ono nadchodzi nieuchronnie. W dzień i w nocy, przyszłość biegnie nam naprzeciw.



wtorek, 9 listopada 2010

In My Veins...

Skoro już jesteśmy przy szóstym sezonie Grey's Anatomy (Chirurdzy), i szumnie wypowiadałam się o jego finale, to chciałam teraz zaprezentować jedną z niewielu (w sumie chyba trzech) piosenek towarzyszącym finałowym scenom - zwłaszcza tej jednej, najbardziej dramatycznej.

Nie ukrywam, że nie tylko dlatego ta piosenka tutaj trafiła. Już od dawna krąży w moich żyłach poruszając najbardziej czułe emocjonalne struny...




IN MY VEINS
Andrew Belle


Nic nie idzie według planu
Wkrótce wszystko obróci się w nicość
Ludzie zaczynają się żegnać,
Każdy na swój wyjątkowy sposób.
I wszystko na czym mogłaś polegać,
Wszystko co byłaś jeszcze w stanie udawać
Opuści Cię wraz z nastaniem poranku
By powrócić w ciągu dnia.

Jesteś głęboko w mojej krwi

I nie potrafię Cię z siebie wyrzucić

Jesteś wszystkim co czuję

W nocy, w swoich ustach

Jednak Ty uciekasz ode mnie

Bo nie jestem już tym, którego odnalazłaś

Ale jesteś głęboko w mojej krwi

I nie potrafię Cię z siebie wyrzucić.


Wszystko się zmieni

Nic nie będzie już takie samo.

Nikt tutaj nie jest doskonały

Ale wszyscy ponoszą winę.

I wszystko na czym mogłaś polegać,

Wszystko co byłaś w stanie ocalić

Opuści Cię wraz z nastaniem poranku

By powrócić w ciągu dnia.


Jesteś głęboko w mojej krwi

I nie potrafię Cię z siebie wyrzucić

Jesteś wszystkim co czuję

W nocy, w swoich ustach

Jednak Ty uciekasz ode mnie

Bo nie jestem już tym, którego odnalazłaś

Ale jesteś głęboko w mojej krwi

I nie potrafię Cię z siebie wyrzucić.


Nie potrafię Cię z siebie wyrzucić.

Nie potrafię...


Dokoła Ciebie wszystko spowił mrok

Wydawać by się mogło, że nie będziesz w stanie tego znieść,

Ale z czasem dostrzeżesz przebłysk światła

Padającego prosto na Twoją twarz...


Bo jesteś głęboko w mojej krwi

I nie potrafię Cię z siebie wyrzucić

Jesteś wszystkim co czuję

W nocy w swoich ustach

Jednak Ty uciekasz ode mnie

Bo nie jestem już tym, którego odnalazłaś

Ale jesteś głęboko w mojej krwi

I nie potrafię Cię z siebie wyrzucić.







Video podsumowujące finał szóstego sezonu Grey's Anatomy

poniedziałek, 8 listopada 2010

GREY'S ANATOMY: Season 6 - CYTATY

THE SEASON THAT CHANGED EVERYTHING

Z pozoru patetyczne hasło promujące ten sezon "The season that changes everything" okazał się absolutnie trafny. Rzadko zdarza się, żeby serial w miarę kręcenia stawał się lepszy z serii na serię, ale właśnie tego doświadczamy przy okazji Grey's Anatomy (Chirurdzy). Cały sezon, mimo bardzo dołującego początku, i wielu niezwykle ciężkich wątków miał w sobie coś optymistycznego, niosącego pozytywną energię. Wydawało się, że wszystko powoli zaczyna wychodzić na prostą. I nagle jak grom z jasnego nieba, nastąpił finał, który faktycznie zmienił wszystko. Zatrząsł życiem wszystkich bohaterów, zakwestionował wszystko w co do tej pory wierzyli, zniweczył wszelkie zasady, wg. których postępowali. I od teraz ma się wrażenie, że nic już nigdy nie będzie takie samo.

A skoro już jesteśmy przy finale. Gorąco polecam. Był to jeden z najlepszych serialowych finałów ostatnich lat. Okrzyknięty takim nie tylko przez widzów serialu, ale także przez krytyków i recenzentów. Nie ma co opowiadać, trzeba to zobaczyć...


A póki co, poniżej tradycyjnie pula cytatów.




-----------------------------------------------------------------------
GREY'S ANATOMY
SEZON 6 - CYTATY
-----------------------------------------------------------------------


Zgodnie z teorią Elizabeth Kubler-Ross, kiedy umieramy lub cierpimy z powodu ogromnej straty, wszyscy przechodzimy przez pięć różnych etapów żałoby. Zaczynamy od wyparcia, ponieważ strata jest tak niewyobrażalna, że aż wydaje się być nieprawdziwa. Potem ogarnia nas gniew na wszystkich dokoła nas - gniewamy się na tych, którzy przeżyli, a nawet na samych siebie. Potem zaczynamy się targować. Błagamy. Żebrzemy. Jesteśmy gotowi oddać wszystko, co mamy. Gotowi zaprzedać dusze, w zamian za choćby jeszcze jeden dzień. A kiedy targowanie zawodzi i gniew staje się nie do zniesienia, popadamy w depresję… w rozpacz, póki nie dotrze do nas, że zrobiliśmy wszystko, co było w naszej mocy. Odpuszczamy. Odpuszczamy i przechodzimy do akceptacji.


W życiu wszystko ma swój czas. Na każdą rzecz pod niebem wyznaczona jest odpowiednia godzina. Jest czas narodzin i czas umierania. Czas sadzenia i czas wyrywania tego, co zostało zasadzone. Czas zabijania i czas leczenia, czas burzenia i budowania. Jest czas płaczu i czas śmiechu. Czas zawodzenia i czas pląsów. Czas rzucania kamieniami i czas ich zbierania. Jest też i czas na przytulenie…


W szkołach medycznych odbywają się setki zajęć, na których uczą nas jak walczyć ze śmiercią. Ale nie ma ani jednej lekcji, na której uczą jak dalej żyć.


Słownik definiuje żałobę jako przytłaczające cierpienie psychiczne albo głęboki ból po doznanym nieszczęściu lub stracie. Dojmujący smutek. Bolesny żal. Jako chirurdzy i naukowcy nauczyliśmy się polegać na książkach, definicjach, jednoznacznościach. Ale w życiu... ścisłe definicje rzadko się sprawdzają. W życiu... żałoba może przybierać postać wielu rzeczy, noszących bardzo niewielkie podobieństwo do dojmującego smutku.


- Nie obchodzi mnie jak to zrobisz, ale zrób coś ze swoim życiem. Choćby dlatego, że je masz! W odróżnieniu od innych, przeżyłaś! Wiem jak bardzo ta świadomość jest dla Ciebie szokująca, straszna i przerażająca, ale przeżyłaś! Więc zacznij żyć tym swoim cholernym życiem.
- Nie wiem jak…
- Nikt nie wie! Nikt nie wie jak! Ale na Boga, miej chociaż tyle szacunku dla tych, którzy zginęli, by spróbować żyć.


Izzie: Bądź moim mężem, rozbierz się, wejdź do łóżka i przytul mnie. Nie wiem o co się tak na mnie złościsz i nie wiem czego się boisz, nie chcesz nawet ze mną rozmawiać. Ale ja też się boję. Nie potrafię… Jeśli mi nie pomożesz… Jeśli chcemy dać sobie szansę na wspólne życie, to chcę móc na Tobie polegać. Proszę…
Alex: Umarłaś w moich ramionach! Umarłaś w moich cholernych ramionach, a potem okazało się, że zostawiłaś wytyczne mówiące, że nie wolno mi ratować Twojego życia. Chcesz wiedzieć, czego się boję?! Boję się wszystkiego! Boję się poruszyć. Boję się oddychać. Boję się Cię dotknąć. Nie mogę Cię stracić, bo sam nie przetrwam. I to Twoja wina. Rozkochałaś mnie w sobie, sprawiłaś, że otworzyłem przed Tobą serce. A potem umarłaś w moich cholernych ramionach…


Wszyscy przechodzimy przez żałobę, ale u każdego wygląda ona inaczej. Nie tylko śmierć wywołuje żałobę. Opłakujemy również życie, stratę, zmianę. Ale kiedy zastanawiamy się, dlaczego czasami musi być tak beznadziejnie i dlaczego to wszystko musi boleć tak bardzo, nie możemy zapomnieć, że sytuacja może się nagle odmienić. Właśnie tak pozostajesz pośród żywych. Kiedy boli tak bardzo, że nie możesz oddychać – wtedy wiesz, że żyjesz… że przetrwasz. Zachowując ten jeden dzień w pamięci, jakimś cudem… choć wydaje się to niemożliwe, nigdy już nie będziesz się czuć w ten sposób. Nie będzie już tak bardzo boleć.
Żałoba dociera do każdego w swoim czasie i na swój własny sposób. I najlepsze co możemy zrobić… co ktokolwiek z nas może zrobić… to zdobyć się na szczerość.
A co w tym wszystkim jest najgorsze? Cóż, najgorsze jest to, że żałoby nie da się kontrolować. Jedyne co możemy zrobić, to przyjąć ją, kiedy już się pojawi. Poczuć ją. I odpuścić, kiedy będziemy na to gotowi.
Jednak niezaprzeczalnie najgorszą rzeczą jest fakt, że kiedy już myślimy, że żałoba minęła, wtedy wszystko zaczyna się od początku.
I zawsze… za każdym razem… Odbiera Ci oddech.
Jest pięć etapów żałoby.
U każdego przebiegają inaczej, ale zawsze jest ich pięć.
Wyparcie.
Gniew.
Targowanie się.
Depresja.
Akceptacja.


Paranoja daje ci przewagę na sali operacyjnej. Chirurdzy piszą w swoich głowach najgorsze scenariusze z możliwych. Jesteś gotowy do zamknięcia pacjenta, zatamowałeś krwotok, wiesz o tym… a jednak cichy głos w twojej głowie, pyta... „Jesteś tego pewien?” Co, jeśli pacjent umrze, a ty nie mogłeś temu zapobiec? Więc sprawdzasz jeszcze raz swoją pracę przed zamknięciem. Paranoja… jest najlepszym przyjacielem chirurga.


Wszyscy łatwo temu ulegamy. Lękowi i niepewności przed nieznaną przyszłością. Ostatecznie jest to bezcelowe... Bo całe to zamartwianie się, snucie planów na to, co może, ale nie musi się wydarzyć tylko pogarsza sprawę. Więc wyprowadź psa, albo zdrzemnij się na chwilę. Cokolwiek zrobisz, przestań się zamartwiać. Ponieważ jedynym lekarstwem na paranoję jest być tutaj… tak po prostu.


Naprawdę chcę, żebyś dalej robiła to, co kochasz. Jesteś w tym świetna. I masz przed sobą fantastyczną przyszłość. Ale musisz się postarać i zacząć o siebie dbać. Musisz przyjmować leki, jeść, wyznaczać sobie tempo. Bo ja nie mogę być twoją pielęgniarką. Nie mogę.


Rozpoczynamy swoje życie z kilkoma obowiązkami. Deklarujemy lojalność wobec naszego kraju. Przysięgamy zawsze zwracać książki do biblioteki. I z upływem czasu wrzucamy na swoje barki coraz więcej zobowiązań, składając kolejne śluby, obietnice by nie szkodzić innym, zawsze mówić prawdę i tylko prawdę, kochać i celebrować każdy dzień póki śmierć nas nie rozłączy. Kolejne przyrzeczenia spływają na nas niczym woda z kranu, póki nie dochodzimy do etapu, kiedy każdemu jesteśmy coś winni. I nagle zatrzymujemy się i w naszych głowach błyska myśl: co do ciężkiej cholery…?


Jest jedna rzecz bardzo charakterystyczna w byciu chirurgiem – wszyscy chcą kawałek ciebie. Wystarczy, że złożymy jedną małą obietnicę, a nim się obejrzymy, toniemy w zobowiązaniach… względem naszych pacjentów, kolegów, względem samej medycyny. Więc robimy to, co zrobiłaby każda rozsądna osoba – uciekamy gdzie pieprz rośnie od naszych obietnic, mając nadzieję, że zostaną zapomniane. Ale wcześniej czy później i tak nas dosięgną. Czasami jednak pojawia się zobowiązanie, którego boisz się najbardziej… a od którego nie warto uciekać w ogóle.


Kiedy chorujesz, zazwyczaj zaczyna się to od małego zakażenia bakterią. Od jednego paskudnego intruza, który po chwili duplikuje się. Jeden intruz staje się dwoma. Następnie tych dwóch staje się czterema, a czterech ośmioma… I nim twoje ciało zdąży się zorientować, całe jest zaatakowane. To swoista inwazja. A gdy intruzi już wylądowali, gdy przejęli kontrolę nad twoim ciałem, lekarz zaczyna zastanawiać się, jak do cholery się ich pozbyć?

Co robisz, kiedy infekcja cię atakuje? Kiedy przejmuje władzę? Robisz to, co po
winieneś i zażywasz leki? Czy uczysz się z tym żyć, licząc na to, że kiedyś minie? Czy po prostu się poddajesz i pozwalasz, by to cię zabiło?


Arizona: Większość ludzi myśli, że nadano mi imię na cześć amerykańskiego stanu, ale to nieprawda. Zostałam nazwana na cześć okrętu „USS Arizona”. Mój dziadek służył na „Arizonie” kiedy Japończycy zaatakowali Pearl Harbor, i ocalił dziewiętnastu mężczyzn zanim sam utonął wraz ze swoim okrętem. Wszystko co mój ojciec robił przez całe życie, miało na celu uhonorowanie tego poświęcenia. Dlatego zostałam wychowana na człowieka, który nie zawodzi w ciężkich chwilach. Wychowana by kochać swój kraj, moją rodzinę. By chronić to, co kocham. A kiedy mój ojciec, Pułkownik Daniel Robinson z Korpusu Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych, usłyszał, że jestem lesbijką powiedział, że ma tylko jedno pytanie. Byłam przygotowana na pytanie typu „Jak szybko możesz wynieść się z mojego domu?” ale zamiast tego usłyszałam: „Czy nadal jesteś tym człowiekiem, na którego cię wychowałem?”. Mój ojciec wierzy w swój kraj, tak samo jak pan wierzy w Boga. I mój ojciec nie jest człowiekiem, który się ugina, ale ugiął się dla mnie, bo jestem jego córką. Nie zawodzę w ciężkich chwilach. Kocham pańską córkę. I chronię tych, których kocham. Nie dlatego, że muszę. Ona tego nie potrzebuje. Jest silną, troskliwą i dumną kobietą. A już na pewno nadal jest tym człowiekiem, na którego pan ją wychował.


- Muszę cię złapać. Zawsze stałaś na moście, od kiedy byłaś małą dziewczynką. Nie tylko na niego wchodziłaś, ale wspinałaś się na poręcz, zawsze gotowa do skoku. I kiedy to robisz, kiedy to się dzieje, muszę tam być żeby cię złapać.
- Nie musisz mnie łapać.

- Owszem muszę. To moje zadanie.



Aby postawić właściwą diagnozę lekarze muszą bezustannie zmieniać swój punkt widzenia. Zaczynamy słuchać opinii swoich pacjentów, choć często nie wiedzą co im dolega. Więc oglądamy pacjenta pod każdym możliwym kątem. Wykluczamy możliwości, zdobywamy nowe informacje próbując odkryć co tak naprawdę mu dolega. Jesteśmy proszeni o konsultację w nadziei, że zobaczymy coś, co ktoś inny przeoczył. Dla pacjenta, świeży punkt widzenia może stanowić granicę pomiędzy życiem a śmiercią. Dla lekarza może to oznaczać stoczenie walki z każdym, kto już tego doświadczył.


Kiedy dochodzimy w swoim życiu do takiego punktu, który jest zbyt przerażający by stawić mu czoła, właśnie wtedy zasięgamy opinii kogoś innego. Czasami odpowiedź, jaką otrzymujemy tylko potwierdza nasze najgorsze obawy. Ale czasem może ona rzucić nowe światło na problem, z którymi przyszło nam się zmierzyć. Pozwala nam zobaczyć go z zupełnie innej perspektywy. I kiedy już wysłuchamy wszystkich opinii, rozważymy każdy punkt widzenia, w końcu odkrywamy to, czego szukaliśmy – prawdę. Ale na prawdzie problem się nie kończy. Z poznaniem prawdy zaczyna pojawiać się zupełnie nowy zestaw pytań i wątpliwości.


Zapytajcie większość chirurgów, czemu nimi zostali, a gwarantuję, że w większości wypadków usłyszycie tę samą odpowiedź. Chodzi o odlot, pośpiech, o dreszcz emocji przy wykonywanych cięciach i ratowaniu czyjegoś życia. Ale bywają chirurdzy, których w tym zawodzie pociąga cisza. To cisza popchnęła ich w ramiona chirurgii. Sala operacyjna to ciche i spokojne miejsce. Musi taka być, aby chirurg zachował swoją czujność i gotowość na wszelkie możliwe komplikacje. Kiedy stoisz w takiej sali a twój pacjent leży otwarty na stole… cały zgiełk tego świata, wszystkie ludzkie zmartwienia po prostu… znikają. Ogarnia cię spokój, czas biegnie nietknięty myślą i przez tę jedną chwilę czujesz się zupełnie spokojny.


Przeżyłem wojnę. Wiedziałeś o tym? Przeżyłem wojnę. Czasy, kiedy w miejscach, gdzie dawniej były place zabaw, powstawały masowe groby. Przeżyłem śmierć mojej rodziny – moich rodziców, moich braci i sióstr. Bezradnie patrzyłem na śmierć mojej żony i dziecka, którzy umarli z głodu podczas pobytu w obozie dla uchodźców. Przeżyłem stratę swojego kraju, języka ojczystego, utratę czegoś, co mogłem nazwać swoim domem. I przeżyję więcej. Nawet i stratę moich nóg. Przeżyję to jeśli będę musiał. Bo wiem, że zawsze jest jakieś wyjście. Nawet jeśli wydaje się, że go nie ma. Wykonać niemożliwe, przeżyć coś nie do przeżycia. Zawsze jest wyjście. Ludzie tacy jak ja… jesteśmy natchnieni. W obliczu niemożliwego jesteśmy natchnieni. Więc jeśli mogę dać ci jedną jedyną radę… Zamiast być wystraszonym, zamiast obawiać się życia… bądź natchnionym.


Spokój nie jest stanem trwałym. Trwa tylko chwilę i wymyka nam się z rąk. Ulotny. Znika zanim się zorientujemy, że w ogóle się pojawił. Możemy doświadczyć go w każdym momencie naszego życia. W akcie dobroci obcego człowieka, w zadaniu, które wymaga maksymalnego skupienia, czy choćby w komforcie codziennej rutyny. Każdego dnia doświadczamy takich chwil spokoju. Sztuka polega na dostrzeżeniu ich i zatrzymaniu jak najdłużej, by móc żyć nimi… póki nie pozwolimy im upłynąć.


Chirurgia dziecięca to nie chirurgia ogólna w miniaturze. Oddział pediatrii to mali ludzie. Dzieci. Wierzą w magię. Bawią się w udawanie. W ich kroplówkach znajduje się gwiezdny pył. Mają nadzieję, trzymają kciuki, wypowiadając życzenia. I to czyni ich bardziej odpornymi niż dorośli. Szybciej zdrowieją , mogą przetrwać najgorsze. Po prostu wierzą. Na pediatrii mamy cuda i magię. Na pediatrii wszystko jest możliwe…


Mówi się, że im więcej dajesz z siebie, tym więcej zyskujesz. Ale najpierw musisz chcieć wykorzystać tę szansę. Musisz zrozumieć, że możesz stracić wszystko. Ale jeśli podejmiesz ryzyko i wykorzystasz tę szansę, jeśli swoje wysiłki zainwestujesz rozważnie – wtedy zysk może cię naprawdę zaskoczyć.


Żyjemy w świecie ciągłego postępu i śmiałych kroków naprzód. Wystarczy, że przystopujesz na chwilę, a zostajesz w tyle. Ale niezależnie od tego jak bardzo staramy się iść do przodu i jak skutecznie opieramy się pokusie by nigdy nie patrzeć wstecz, przeszłość zawsze znajdzie sposób by wrócić i skopać nam tyłki. A historia wciąż na nowo pokazuje nam, że ci, którzy zapominają o swojej przeszłości, skazani są na jej powtórkę.

Nie można tak po prostu zapomnieć o przeszłości, choć czasami jesteśmy gotowi zrobić wszystko by tylko wyrzucić ją z pamięci. Bywa jednak, że dowiadujemy się czegoś zupełnie nowego na temat przeszłości, co zmienia całe nasze wyobrażenie… o teraźniejszości.



Czasami najlepsze prezenty otrzymujemy w naprawdę zaskakujących opakowaniach.

Każdego dnia przekazujemy innym dar życia. Może on być bolesny, może być przerażając
y, ale jaki by nie był, jest tego wart! Za każdym razem. Wszyscy mamy możliwość przekazania tego daru. Może nie zawsze nosi on znamię tak wielkiego dramatyzmu jak wydarzenia na salach operacyjnych. Mogą nim być podjęte starania, przeprosiny, może nim być wzajemne zrozumienie, dochowanie tajemnicy przyjaciela. Niezależnie od tego, jak wygląda nasz dar, przekazywanie go powinno sprawiać nam radość. Bo kiedy radość zanika, kiedy dawanie zamienia się w przykre brzemię, wtedy przestajesz. Jeśli jednak należysz do tego niewielkiego odsetka ludzi, których znam… dajesz do bólu… a potem jeszcze trochę.


Zakładamy, że poważne zmiany w naszym życiu zachodzą powoli… z biegiem czasu. Ale to nieprawda. Wielkie rzeczy dzieją się w mgnieniu oka. Stawanie się dorosłym, stawanie się rodzicem, lekarzem… W jednej minucie nim nie jesteś… a w drugiej wszystko się zmienia.
Zapytaj któregokolwiek lekarza, czy jest w stanie wskazać ci konkretny moment, w którym stał się l
ekarzem. Zazwyczaj nie będzie to dzień ukończenia szkoły… Kiedykolwiek jednak by ten moment nie nastąpił… nikt nie będzie w stanie go zapomnieć.
Zdarza się czasami, że nawet nie zauważamy, że cokolwiek się zmieniło. Myślimy, że nadal jesteśmy sobą, a nasze życie nadal jest naszym życiem. Pewnego dnia budzimy się, rozglądamy i dochodzimy do wniosku, że wokół siebie niczego już nie poznajemy. Zupełnie niczego.



Praca… to tylko praca. Miejsce, z którego wracasz do domu, a nie miejsce do którego wracasz. Jeśli stracisz pracę, dostaniesz następną. Bo zawsze jest coś innego. Ale jeśli tracisz miłość. Jeśli wydaje ci się, że ją tracisz… nagle nie liczy się nic innego.


Na chirurgii proces leczenia zaczyna się od wykonania cięcia. Nacięcie, rwąca się tkanka… Musimy zniszczyć zdrową tkankę by móc odsłonić chorą. Może się to wydawać okrutne, ale wbrew pozorom potrafi czynić cuda. Ryzykujesz pełne odsłonięcie, aby móc uleczyć. A gdy jest już po, gdy nacięcie zostało zaszyte, czekasz. Czekasz na wyzdrowienie, z nadzieją, że tak naprawdę nie pogorszyłeś wszystkiego.


Ludzie lubią czuć, że ktoś ich usłyszał. Lubią czuć się szanowani.
I od czasu do czasu lubią usłyszeć słowo „przepraszam”.



Żyjemy pod nieustanną presją przystosowywania się do zmian. Może to być bolesnym procesem, ale bez tego poczujesz, że cofasz się, zamiast przeć do przodu.


Pacjent [Szef Restauracji] (o innej pacjentce): Od kiedy zaczęła przychodzić do naszej restauracji, jeszcze zanim się poznali (z jej obecnym mężem), graliśmy w pewną grę. Próbowała wszystkiego, co jej podaliśmy. Była bardzo śmiała. Nieustraszona. Kiedy spróbowała już wszystkiego z menu, rzucałem wyzwania kucharzom, by wymyślili coś nowego. To stało się... Ona stała się moją ulubioną częścią tygodnia. Pewnego wieczoru, przyszła z nim. Czuła, że to bezpieczne miejsce na pierwszą randkę. Ten pierścionek na jej palcu? Tego wieczoru, gdy się oświadczył... To ja umieściłem go w creme brulee, tak aby go znalazła. Patrzyłem, jak mówi "tak", z kuchennego okienka. I nigdy nie przestali przychodzić. Teraz on zamawia za nią, zawsze to samo. Od 15 lat, patrzę jak ich rozmowy stają się coraz krótsze i krótsze, aż w końcu teraz, już tylko jedzą. Nie mają dzieci. Jeśli on umrze, ona... Będzie sama jak palec. Bardzo się boi, widzę to. I jedyne, czego pragnę, to wziąć jej rękę, i powiedzieć jej, że wszystko będzie w porządku. Że nigdy nie będzie musiała być sama, jeżeli tego nie chce.

Pacjentka [Klientka Restauracji]
(o szefie restauracji): Nigdy nic nie powiedział. Nie powiedział, że coś do mnie czuje. Od 15 lat. Ale ja i tak wiedziałam. Dlatego wciąż tam wracałam. Kiedy poznałam mojego męża, dokonałam wyboru. Potem wracałam do restauracji bo Bob (mąż) to lubił. A ja bardzo go kochałam. Stało się to naszym miejscem. I tak, zamawia za mnie, bo doskonale wie, co lubię. Może tak wyglądać, jakbyśmy nie mieli o czym rozmawiać, ale czasem dobrze jest nie musieć nic mówić. 15 lat temu... Dokonałam wyboru. I wciąż to robię, każdego dnia. Właśnie tym jest małżeństwo.



Wciąż musimy się rozwijać. Z minuty na minutę. Ponieważ świat może zmienić się w mgnieniu oka i nie ma czasu na oglądanie się za siebie. Czasami zmiany są na nas wymuszane, czasem zachodzą w nas zupełnie przypadkowo, pomijając te, których dokonujemy sami z siebie. Bezustannie musimy wymyślać coraz to nowsze sposoby na naprawianie siebie. Więc zmieniamy się. Przystosowujemy się. Tworzymy nowe wersje samych siebie. Jedyne, czego powinniśmy być pewni to, że kolejna zmiana jest zawsze ulepszeniem poprzedniej.


Chirurdzy skupiają się głównie na szczegółach. Lubimy statystyki, listy kontrolne i procedury operacyjne. Nasi pacjenci żyją, ponieważ czerpiemy radość z postępowania według określonego schematu. Ale niezależnie od tego jak bardzo zawsze chcielibyśmy polegać na liczbach i planach… wiemy również, że niektóre z największych medycznych odkryć zawdzięczamy zupełnemu przypadkowi. Na pleśń – penicylina. Trujące kory – lek na malarię. Mała niebieska pigułka na wysokie ciśnienie krwi – impotencja pokonana. Ciężko nam zaakceptować, że nie wszystko zależy od ciężkiej pracy, czy też od zwracania szczególnej uwagi na detale. Nie zawsze uzyskamy oczekiwanych odpowiedzi w ten sposób. Czasami jedyne co możemy zrobić, to usiąść wygodnie, odprężyć się i zaczekać na szczęśliwy przypadek.


- Przespałaś się z moim chłopakiem. Przypominam sobie o tym za każdym razem, kiedy na Ciebie patrzę i mam ochotę rzucić w Ciebie cegłówką.
- To było lata temu.

- Nie szkodzi. Zazdrość jest zielonookim potworem. Zapytaj któregokolwiek z dzieci, a powie ci, że z potworami nie ma dyskusji… Uciekaj zanim znajdę jakąś cegłę.



- Nie zależy mi na nagrodach.
- Tylko ludzie, którzy nigdy żadnych nie otrzymali, tak mówią.



Niezależnie od ilości planów jakie robimy, albo jak dokładnie postępujemy według dobrze znanego nam schematu, nigdy nie wiemy jak skończy się dzień. Oczywiście, wolelibyśmy wiedzieć co takiego ześle nam los, ale to przypadki zawsze okazują się być najciekawszą częścią naszego dnia… naszego życia. Ludzie, których pojawienia się nigdy byśmy się nie spodziewali. Zbiegi okoliczności, których nie byliśmy w stanie sobie wyobrazić. Zanim się zorientujesz, znajdujesz się w sytuacji, której nie przewidziałeś. I albo jest to miłe… albo potrzebujesz czasu by się do tego przyzwyczaić. Ale i tak wiesz, że w końcu, z biegiem czasu, docenisz tę sytuację. Dlatego co wieczór kładziesz się spać rozmyślając o następnym dniu, tworząc nowy plan, marząc o tym wspaniałym uczuciu, kiedy wszystko wypali; tworząc listę zadań, z nadzieją, że cokolwiek się wydarzy… będzie to czymś dobrym.


Chirurdzy nie są aż tak bardzo skomplikowani. Nie siedzimy z założonymi rękami, nie zbijamy bąków. Niezależnie od rodzaju gry, lubimy wygrywać. Napędzamy siebie wzajemnie. I nie ma znaczenia jak wiele już osiągnęliśmy. Bo jeśli lubisz piąć się do góry, to zawsze znajdzie się kolejna góra do pokonania.


Często robi się zdjęcia alpinistom, z samego szczytu góry, na którą właśnie się wspięli. Uśmiechają się pełni zachwytu i triumfu. Nikt nie robi zdjęć podczas drogi na szczyt, bo któż by chciał pamiętać co przeszli jeszcze przed chwilą. Napędzamy siebie, popychamy do granic, nie dlatego, że tego chcemy, ale dlatego że musimy. Bezustanna wspinaczka… Ból i udręka wkraczania na następny poziom… Nikt tego nie uwiecznia, bo nikt nie chce tego pamiętać. Jedyne, co tak naprawdę chcemy zachować w pamięci, to widok ze szczytu. Ta zapierająca dech w piersiach chwila na krańcu świata. To sprawia, że wciąż się wspinamy. To warte jest całego bólu. I to właśnie jest ta szalona część. Ta jedna chwila, warta jest wszystkiego.


Umieranie nie jest łatwe. Ciało ludzkie zostało zaprojektowane do przeżycia. Grube kości czaszki, silne serca, wyostrzone zmysły… Ale kiedy ciało jednak zaczyna zawodzić, do akcji wkracza medycyna. A lekarze są na tyle aroganccy by myśleć, że nie ma osoby, której nie dałoby się ocalić. Cóż… jak mówiłam, umieranie nie jest łatwe.


Może musisz być naprawdę umierający, aby to zrozumieć. Ale jest taki moment, kiedy śmierć przestaje być przerażająca. A tym co cię przeraża jest nadzieja… bo nie jest prawdziwa.


Psycholodzy twierdzą, że każdy aspekt naszego życia, cały nasz proces myślowy i wzorce zachowań są bezpośrednim wynikiem naszych relacji z rodzicami. Twierdzą też, że każdy nasz kolejny związek jest tylko inną wersją pierwszego. A my robimy wszystko by wciąż coraz bardziej go ulepszać.


Jest to najważniejszy zawód na świecie. I powinniśmy wyrabiać odpowiednią licencję by ten zawód wykonywać, ale pewnie większość z nas nie przeszłaby nawet egzaminów pisemnych. O praktycznych już nie mówiąc. Niektórym ludziom przychodzi to naturalnie. Jakby się do tego urodzili. Inni posiadają zupełnie inne talenty. Ale dobra wiadomość jest taka, że biologia nie każe ci przechodzić przez to samemu. Możesz zmarnować całe swoje życie na zastanawianie się, ale najlepszą metodą, żeby przekonać się jakim rodzicem będziesz, jest porzucenie teorii i przejście do czynu.


Skóra jest największym organem w naszym ciele. Ochrania nas. Trzyma w całości. Dosłownie pokazuje nam, co odczuwamy. Skóra może być delikatna i wrażliwa. Nad wyraz czuła i podatna na urazy. Dla chirurga skóra ma niewielkie znaczenie. Przecinamy ją by zajrzeć do środka i ujawnić skrywane tajemnice. To z kolei wymaga niezwykłej delikatności i wyczucia.

Niezależnie od tego, jak bardzo gruboskórni staramy się być, są w naszej skórze miliony zakończeń nerwowych. Otwartych, obnażonych… czujących zdecydowanie za wiele. I chociaż robimy co możemy, by uniknąć bólu, czasem nie da się przed nim uchronić. Dlatego czasami jedynym wyjściem – jest po prostu czuć.



Powszechnie uważa się, że pozytywne myślenie prowadzi do szczęśliwszego i zdrowszego życia. Kiedy byliśmy dziećmi, uczono nas bycia radosnymi, uśmiechania się i zachowywania pogodnego wyrazu twarzy. Kiedy staliśmy się dorosłymi, wciąż powtarzano nam by zawsze patrzeć na pozytywne strony, pić lemoniadę i postrzegać szklankę jako do połowy pełną, a nie do połowy pustą. Czasami jednak rzeczywistość staje na drodze do sukcesywnego odegrania naszego szczęścia. Nadzieja może cię opuścić, chłopak może cię zdradzić, przyjaciele mogą cię zawieść. I w takich chwilach, kiedy pragniesz przestać udawać, porzuć grę i pozwól sobie być prawdziwie przestraszonym, nieszczęśliwym sobą.


Zapytaj większości ludzi, czego tak naprawdę pragną od życia, a odpowiedź okaże się banalnie prosta – bycia szczęśliwym. Może właśnie te oczekiwania, ta paląca potrzeba bycia szczęśliwym powstrzymuje nas przez osiągnięciem celu? Może im bardziej pragniemy i staramy się osiągnąć ten błogostan, tym bardziej zdezorientowani jesteśmy. Aż do momentu, kiedy nie poznajemy już samych siebie. Jednak zamiast zrozumieć istotę problemu, nadal nie przestajemy się uśmiechać, z całych sił próbując być szczęśliwi tak, jak nam się to marzy. I zazwyczaj mija bardzo dużo czasu, zanim zrozumiemy, że to, do czego dążyliśmy, od dawna mieliśmy w swoich dłoniach. Nie w naszych marzeniach ani nadziejach, ale we wszystkim doskonale znanym, wygodnym, bliskim...


Ludzkie życie składa się z dokonywania wyborów. Tak lub nie, wejść czy wyjść, w górę czy w dół… Są wybory, które mają większe znaczenie. Kochać czy nienawidzić? Być bohaterem czy tchórzem? Walczyć czy się poddać? Żyć. Czy umierać? To ważny wybór. I nie zawsze należy do ciebie…