Kolejne podsumowanie, tym razem dotyczące już znacznie dłuższej listy… ;) Na zdjęciu prezentuje się spis wszystkich książek, jakie przeczytałam w tym roku. Zważywszy na chroniczny brak czasu i głowę ciągle zaprzątniętą życiowymi problemami, myślę, że nie jest tak źle i wynik jest całkiem niezły.
Blog został założony na początku kwietnia, więc spisywanie cytatów z książek zaczęłam dopiero od Zagubionej Przeszłości Jodi Picoult, nad czym ubolewam, bo wcześniej zaliczyłam wiele pozycji, z których cytaty byłyby o wiele ciekawsze od wielu innych z zamieszczonych w późniejszym czasie na stronie. Ale nic straconego. Zawsze jeszcze mogę wrócić do pierwszych 11 miejsc na liście. I zapewne kiedyś tak zrobię.
Podsumowując… Wśród tych 43 tytułów znalazły się takie, które z czystym sercem mogłabym polecić każdemu, niezależnie od tego, jakie gatunki literacki preferuje. Czyste perełki wydawnicze o niesamowitej głębi i sile przyciągania wzroku, myśli i całego życia na dobre parę godzin dziennie. Do nich zaliczyłabym:
Niestety nie o wszystkich książkach mogłabym wyrazić się tak przychylnie. Zdarzały się takie, których przeczytanie stanowiło istną mękę. Mozolnie napisane, językiem mało przystępnym, a czasami nawet niezrozumiałym, pozbawione polotu, wdzięku i tego czegoś, co nie pozwala oderwać od nich wzroku i myśli. Na tej osobliwej liście znalazłyby się takie tytuły jak:
Reszta pozycji na liście uplasowała się już na tym pośrednim pułapie, gdzie czytanie nie sprawia większych trudności, wciąga i zapewnia rozrywkę ale nie porusza jakoś szczególnie i nie burzy krwi porywającymi historiami. Na niektóre warto zwrócić uwagę choćby ze względu na styl pisania, długość, i swoiste ciekawostki, jakie im towarzyszą. Tu wymienię:
I tak sobie myślę, że to by było na tyle…
Blog został założony na początku kwietnia, więc spisywanie cytatów z książek zaczęłam dopiero od Zagubionej Przeszłości Jodi Picoult, nad czym ubolewam, bo wcześniej zaliczyłam wiele pozycji, z których cytaty byłyby o wiele ciekawsze od wielu innych z zamieszczonych w późniejszym czasie na stronie. Ale nic straconego. Zawsze jeszcze mogę wrócić do pierwszych 11 miejsc na liście. I zapewne kiedyś tak zrobię.
Podsumowując… Wśród tych 43 tytułów znalazły się takie, które z czystym sercem mogłabym polecić każdemu, niezależnie od tego, jakie gatunki literacki preferuje. Czyste perełki wydawnicze o niesamowitej głębi i sile przyciągania wzroku, myśli i całego życia na dobre parę godzin dziennie. Do nich zaliczyłabym:
- większość napisanych specyficznym językiem tworów Chucka Palahniuka: Podziemny Krąg, Rozbitek, Opętani, które skłaniając do głębokich refleksji, bawią i bulwersują zarazem;
- niektóre wyjątkowo poruszające dramaty Jodi Picoult, gdzie zakończenia zawsze wciskają czytelnika głęboko w fotel i wywracają wszystko w co podczas lektury wierzyliśmy: Dziewiętnaście Minut, Bez Mojej Zgody, Zagubiona Przeszłość;
- szaloną, psychotyczną, prześmieszną i bulwersującą biograficzną opowieść Augustena Burroughsa Biegając Z Nożyczkami;
- pełną refleksji i poszukiwania samej siebie podróż po świecie autorstwa Elizabeth Gilbert: Jedz, Módl Się, Kochaj (lektura dla wytrwałych);
- ciężką do zaakceptowania prawdę o Bogu i motywach jego działania przedstawioną na stronach Chaty, literackiego debiutu Williama P. Younga;
- dosłownie ponadczasową, choć niezwykle klasyczną historię miłosną Audrey Niffenegger Żona Podróżnika W Czasie (Zaklęci W Czasie);
- cudownie mistyczną i skłaniającą do zatrzymania się i głębokiego przemyślenia wszystkich powodów, dla których żyjemy Weronika Postanawia Umrzeć, Paula Coelho.
Niestety nie o wszystkich książkach mogłabym wyrazić się tak przychylnie. Zdarzały się takie, których przeczytanie stanowiło istną mękę. Mozolnie napisane, językiem mało przystępnym, a czasami nawet niezrozumiałym, pozbawione polotu, wdzięku i tego czegoś, co nie pozwala oderwać od nich wzroku i myśli. Na tej osobliwej liście znalazłyby się takie tytuły jak:
- Światło Na Śniegu Anity Shrieve, która swoim nieoszlifowanym warsztatem pisarskim popsuła całkiem ciekawy pomysł na piękną powieść;
- nieprzekonujący Tony Parsons (Kroniki Rodzinne) w swojej historii o trzech siostrach, które swoim zachowaniem bardziej przypominają mężczyzn, niż wrażliwe kobiety, którymi miały być z założenia;
- rozczarowująca tym razem Waris Dirie w Liście Do Matki: Wyznanie Miłości, książce pisanej chyba trochę na siłę i nic nie wnoszącej do poprzednich, jakże wciągających opowieści autorki;
- no i potwornie nudny, napakowany zbędnymi scenami seksu i beznadziejnie naiwnymi zbiegami okoliczności Rejs Marzeń Judith Gould – porażka!
Reszta pozycji na liście uplasowała się już na tym pośrednim pułapie, gdzie czytanie nie sprawia większych trudności, wciąga i zapewnia rozrywkę ale nie porusza jakoś szczególnie i nie burzy krwi porywającymi historiami. Na niektóre warto zwrócić uwagę choćby ze względu na styl pisania, długość, i swoiste ciekawostki, jakie im towarzyszą. Tu wymienię:
- TO Stephena Kinga – jedną z najdłuższych powieści mistrza grozy, wydanej w całości, choć spokojnie mogłaby zostać podzielona na dwie lub trzy części. Przerażająca i niepokojąco fascynująca. Dzięki ekranizacji tej książki, którą miałam nieszczęście obejrzeć jako małe dziecko, do dziś panicznie boję się clownów. Brrrr…
- Po kolejne fascynacje mistyczną Barceloną lat 50. XX wieku odsyłam do Carmen Laforet w jej Złudzie, opowieść może nie jest szczególnie porywająca, ale zdecydowanie ciekawa i zgrabnie napisana jak na debiut literacki nikomu nieznanej pisarki.
- Cecelia Ahern Na Końcu Tęczy – to już swoisty fenomen! Owszem, przedstawia opowieść o dwojgu ludzi, którzy kochają się przez całe życie, ale nie potrafią przemóc się, by wreszcie być razem – ich drogi mijają się, krzyżują, rozchodzą itd. Standard! Ale to czym wyróżnia się książka, to zabawny i niezwykle pomysłowy sposób w jaki została napisana. Nigdy czegoś takiego jeszcze nie czytałam. Wszystko opiera się tutaj na zapisie e-maili, listów, zaproszeń i notek wymienianych pomiędzy głównymi bohaterami powieści. Czyta się świetnie, jednym tchem… Polecam, zwłaszcza wszystkim fanom zachwycającego P.S. Kocham Cię.
- Jeśli kiedykolwiek bardziej szczegółowo interesowaliście się historią Titanica, to na pewno natknęliście się na wzmiankę o noweli Morgana Robertsona Futility Or The Weck Of The Titan. Opublikowana po raz pierwszy w 1898 (14 lat przed zatonięciem Titanica) opowiada o potężnym okręcie pasażerskim zbudowanym w Anglii, nazwanym "Titan", który uważany jest za niezatapialny i z tego względu nie ma na nim wystarczającej ilości łodzi ratunkowych. W czasie jego trzeciej podróży, w kwietniu, uderza w górę lodową i tonie na północnym Atlantyku. Podobieństwo do katastrofy Titanica jest uderzające. Czytałam – Potwierdzam!
- Zafascynowana serialem „Harper’s Island” sięgnęłam po książkę, na której został luźno oparty, czyli I Nie Było Już Nikogo Agaty Christie. Krótka, świetnie napisana, wciągająca opowieść, która do ostatnich swoich stron trzyma w ukryciu wszystkie swoje tajemnice. Prawie tak samo wciągająca jak serial… Ale prawie robi jednak dużą różnicę ;)
I tak sobie myślę, że to by było na tyle…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz