środa, 29 grudnia 2010

AIRPLANES


W dobie mody nagrywania różnych, czasami bardzo nietypowych duetów, ten nie powinien być zaskoczeniem. Bo przecież kolaboracje raperów z wokalistami rockowych i punkowych grup to przecież dzisiaj chleb powszedni. Fakt, że nie zawsze wychodzą tak dobrze, jak omawiany utwór – ale przecież się zdarza. Co mnie zaskoczyło? Cóż – utwór pochodzi tak naprawdę z pierwszego oficjalnego wydawnictwa Bobbiego Raya, i jest to jego drugi singiel – który już opowiada o marzeniach powrotu do czasów zanim jeszcze B.o.B. zrobił karierę. Rzadkość by narzekać na to zaledwie parę chwil po tym jak się udało ;). Dobrze chociaż, że refren jest optymistyczny.

A czemu dla mnie jest to piosenka ważna? Może dlatego, że była początkiem bardzo fajnej, ciekawe znajomości, która o mały włos nie zaowocowała nagraniem własnej wersji „Airplanes”. Pozdrowienia dla M. :)


Airplanes
B.o.B. feat. Hayley Williams

Hayley Williams
Czy możemy udawać, że te samoloty na nocnym niebie są spadającymi gwiazdami?
Naprawdę przydałoby mi się teraz jakieś życzenie do wykorzystania.

Czy możemy udawać, że te samoloty na nocnym niebie są spadającymi gwiazdami?

Naprawdę przydałoby mi się teraz jakieś życzenie do wykorzystania.


B.o.B.

Przydałoby mi się jakieś życzenie, sen czy dobrotliwy duszek,

By dzięki nim wrócić do życia zdecydowanie prostszego niż to.

Bo po całym tym imprezowaniu, rozbijaniu się i nawalaniu,

Po całym tym przepychu i błyszczeniu w świetle fleszy

I po całej tej wrzawie wokół mnie, całym szaleństwie

Nadchodzi czas, kiedy zatapiam się w mroku wspomnień,

Kiedy wpatrywałem się w telefon spoczywający na kolanach

Pełen nadziei, choć ci ludzie i tak nigdy nie oddzwonili.

Ale tak właśnie zaczyna się każda historia.

Nagle, kiedy już się poddałeś, otrzymujesz pomocną dłoń,

Twoje plany zaczynają się realizować zgodnie z założeniami

I słyszysz jak mówią:

"Czego byś sobie zażyczył gdybyś miał jedno życzenie?"

Więc poczekaj samolocie, przepraszam, jestem nieco spóźniony,

Jestem już prawie na miejscu, więc nie zamykajcie bramki.

Nawet, jeśli nie zdążę na ten samolot, to złapię inny,

By móc wrócić do tego, co było jeszcze przed końcem nocy.


Hayley Williams

Czy możemy udawać, że te samoloty na nocnym niebie są spadającymi gwiazdami?

Naprawdę przydałoby mi się teraz jakieś życzenie do wykorzystania.

Czy możemy udawać, że te samoloty na nocnym niebie są spadającymi gwiazdami?

Naprawdę przydałoby mi się teraz jakieś życzenie do wykorzystania.


B.o.B.

Niech ktoś zabierze mnie do tych dni,

Kiedy to, co robię nie było jeszcze moją pracą, kiedy jeszcze mi za to nie płacili.

Zanim jeszcze liczyło się ile mam na swoim koncie.

Do czasów, kiedy próbowałem wysupłać parę gorszy na bilet w metrze,

Do czasów, kiedy rapowałem ponad swoje siły by cokolwiek zyskać.

Chciałbym żeby i w tych dniach mój rap znaczył dla mnie tak wiele.

Dlatego wydaje mi się, że gdybym mógł czerpać życzenia z samolotów,

To może wtedy udałoby mi się wrócić do czasów

Zanim uprawiałem tą politykę zwaną grą rapu,

Kiedy nikt jeszcze nie chciał posłuchać mojej składanki,

Zanim nie zacząłem ukrywać się ze swoim slangiem.

Ale to było zarezerwowane dla mojego rodzinnego miasta,

Gdzie każdy wołał mnie po imieniu: Co tam Bobby Ray?

Więc czy mógłbym życzyć sobie zakończenia tej polityki

I powrotu do muzyki, która zapoczątkowała to całe gówno?

Więc stoję tu przed wami i kolejny raz powtarzam

Z nadzieją, że możemy czerpać życzenia z przelatujących samolotów.


Hayley Williams
Czy możemy udawać, że te samoloty na nocnym niebie są spadającymi gwiazdami?

Naprawdę przydałoby mi się teraz jakieś życzenie do wykorzystania.

Czy możemy udawać, że te samoloty na nocnym niebie są spadającymi gwiazdami?

Naprawdę przydałoby mi się teraz jakieś życzenie do wykorzystania.




czwartek, 23 grudnia 2010

WESOŁYCH ŚWIĄT!


Choinka, choinka, przy stole wigilijnym rodzinka.
Specjałów na stole wiele i dzwony biją w każdym kościele.
Prezentów kupa i radości, to święto rodzinne, święto miłości.


I żeby tak zawsze było i dobrze nam razem się żyło,

Bądźmy dla siebie mili w każdym dniu i w każdej chwili.

Choinka, choinka, wypijmy za zdrowie kieliszek winka.


Wesołych Świąt!


Julie



------------------------------------------------------------------------------------------------------------
P.S.

Wcale nie chcę dostać dużo na te Święta.
Jest właściwie tylko jedna rzecz, której potrzebuję.
Nie zależy mi na prezentach zalegających pod choinką!
Dla siebie chcę tylko i wyłącznie Ciebie,
Bardziej niż jesteś w stanie to sobie wyobrazić.
Spraw by moje życzenie się spełniło,
Bo wszystko czego pragnę w te Święta
To Ty!

Wcale nie chcę dostać dużo na te Święta.
Jest właściwie tylko jedna rzecz, której potrzebuję.
Nie zależy mi na prezentach zalegających pod choinką,
Nie chcę wieszać skarpet nad kominkiem.
Święty Mikołaj mnie nie uszczęśliwi,
Wręczając mi zabawki w Wigilię.
Dla siebie chcę tylko i wyłącznie Ciebie,
Bardziej niż jesteś w stanie to sobie wyobrazić.
Spraw by moje życzenie się spełniło,
Bo wszystko czego pragnę w te Święta
To Ty, Kochanie!

Nie proszę o wiele w te Święta.
Nie marzyłam nawet o śniegu.
Po prostu spokojnie będę czekać tu sobie na Ciebie pod jemiołą.
Nie zamierzam sporządzać i wysyłać listy prezentów
Na adres Mikołaja na Biegunie Północnym.
Nie zamierzam również czekać całą noc
Na dźwięk kopyt reniferów na mym dachu
Dzisiaj chcę mieć tylko Ciebie u swojego boku,
Trzymającego mnie mocno w ramionach
Cóż mogę na to poradzić na to,
Że wszystko czego pragnę w te Święta to Ty?

Ciepłe światełka płoną jasno dookoła.
Dźwięki dzięcięcej radości przepełniają świąteczną atmosferę.
I wszyscy śpiewają!
Słyszę rozbrzmiewające dzwonki sań...
Święty Mikołaju, czy przyniesiesz mi tego, którego naprawdę potrzebuję?
Proszę przynieść mego Ukochanego do domu!

Wcale nie chcę dostać dużo na te Święta.
To jest jedyna rzecz o jaką proszę.
Chcę tylko zobaczyć mojego Ukochanego,
Stojącego przed moimi drzwiami.
Och, chcę tylko i wyłącznie Ciebie,
Bardziej niż jesteś w stanie to sobie wyobrazić.
Spraw by moje życzenie się spełniło,
Bo wszystko czego pragnę w te Święta
To Ty!




(I tak! Wiem, że króliczki to na Wielkanoc, ale chciałam tak uniwersalnie ;) )

wtorek, 14 grudnia 2010

Jedenaście Minut (Paulo Coelho)

Książka, którą przeczytałam prawie pół roku temu, ale z braku czasu jeszcze nie zamieściłam z niej wyłapanych przez siebie cytatów. "Jedenaście Minut" nie jest żadną nowością. Sama słyszałam o niej już z 5 lat temu (jeśli nie więcej), głównie z opowiadań koleżanki wtedy szczególnie zafascynowanej tematyką seksu i czytającą wszystkie pozycje, w których opisie choć raz padało to słowo ;). Może właśnie dlatego nie sięgnęłam wcześniej po tę książkę. Nie dlatego, że temat seksu mnie odrzuca(ł), przeciwnie... Po prostu kieruję się innymi pobudkami wybierając swoje "lektury obowiązkowe". Tym razem powodem była fala uniesienia sympatii do autora po niesamowitej "Weronika Postanawia Umrzeć". I nie żałuję. Nie wiem czym było się tu podniecać. Seksu było tu tyle co kot napłakał, a i epatowanie, o którym tak było głośno, też mi gdzieś umknęło. A może to wszystko zwyczajnie bledło w świetle przesłania książki, w kronice życia kobiety poszukującej miłości w świecie niemalże z niej wypranym, gdzie prawdziwe uczucia dziś mylone są właśnie z przesadną seksualnością i pogonią za pieniądzem, za blichtrem tego świata. Szkoda, że zapominamy, że wszystko, o co w tym życiu chodzi to stare dobre przesłanie pasjami wyśpiewywane przez Beatles'ów, że "Wszystko, czego potrzebujesz to..."



"JEDENAŚCIE MINUT"
Paulo Coelho



Maria, młoda dziewczyna z brazylijskiej prowincji, wyrusza w daleką podróż. Jednak świat jest inny niż sobie wyobrażała. Gorzkie doświadczenia sprawiają, że zostaje prostytutką. Decyduje się na życie bez miłości i wpada w pułapkę, z której wybawić ją może tylko miłość... Współczesna baśń dla dorosłych, przypowieść o seksie i miłości, a także o przeznaczeniu, które sprawia, że kręt
e ścieżki naszego losu mogą nieoczekiwanie poprowadzić nas ku szczęściu, choć dawno przestaliśmy w nie wierzyć. Jest to zarazem studium o naszej seksualności, o jej sacrum i profanum, o jednej z najważniejszych i jednocześnie najbardziej zakłamanych sfer naszego życia.



:::::::::::::::::::: CYTATY ::::::::::::::::::::




Moją powinnością (...) jest mówić o tym, co dla mnie ważne, a nie o tym, co wszyscy chcieliby usłyszeć. Niektóre książki rozbudzają nasze marzenia, inne przywołują nas do rzeczywistości
, lecz każda winna odzwierciedlać to, co dla pisarza najistotniejsze: uczciwość pisania.


A oto kobieta, która prowadziła w mieście życie grzeszne,
dowiedziawszy się, że [Jezus] jest gościem w domu faryzeusza,
przyniosła flakonik alabastrowy olejku i stanąwszy z tylu
u nóg Jego, plącząc zaczęta Izami oblewać Jego nogi
i włosami swej głowy je wycierać.
Potem całowała Jego stopy i namaszczała je olejkiem.
Widząc to faryzeusz, który Go zaprosił, mówił sam do siebie:
„Gdyby On był prorokiem, wiedziałby, co za jedna
i jaka jest ta kobieta, która się Go dotyka, że jest grzesznicą".
Na to Jezus rzekł do niego: „Szymonie, mam ci coś powiedzieć".
On rzeki: „Powiedz, Nauczycielu".
„Pewien wierzyciel miał dwóch dłużników.
Jeden winien był mu pięćset denarów, a drugi pięćdziesiąt.
Gdy nie mieli z czego oddać, darował obydwom.
Który więc z nich będzie go bardziej miłował?".
Szymon odpowiedział: „Sądzę, że ten, któremu więcej darował".
On mu rzekł: „Słusznie osądziłeś".
Potem zwrócił się do kobiety i rzekł Szymonowi:
„Widzisz tę kobietę? Wszedłem do twego domu,
a nie podałeś Mi wody do nóg; ona zaś łzami oblała Mi stopy
i swymi włosami je otarła. Nie dałeś Mi pocałunku,
a ona, odkąd wszedłem, nie przestaje całować nóg moich.
Głowy nie namaściłeś Mi oliwą; ona zaś olejkiem
namaściła moje nogi. Dlatego powiadam ci:
Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała.
A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje".
Łukasz 7: 37-47


(...) W każdym momencie naszego życia jedną nogą tkwimy w świecie baśni, a drugą w otchłani piekieł.


(...) Miłość kojarzy się bardziej z nieobecnością niż z obecnością ukochanej osoby.


Gdy spotykamy kogoś i zakochujemy się, myślimy, że cały wszechświat nam sprzyja. (...) Ale jeżeli coś nie pójdzie po naszej myśli, wszystko rozpryskuje się niczym bańka mydlana i znika! Czaple, muzyka w oddali, smak jego ust. Jak piękno, które istniało chwilę wcześniej, może rozproszyć się tak szybko?
Życie płynie bardzo prędko: przenosi nas z raju w otchłanie piekieł, w ciągu paru sekund.



Ten, kto stracił coś, co uważał za swoje uczy się w końcu, że nic nie jest jego własnością.
Tak więc nie warto niczym się przejmować, tylko żyć tak, jakby dzisiejszy dzień był pierwszym (lub ostatnim) dniem mojego życia.




Mam wybór: mogę być ofiarą losu lub poszukiwaczem przygód wyruszającym po skarb. Wszystko zależy od tego, jak będę postrzegała własne życie.


Ktoś kiedyś napisał, że ani czas, ani mądrość nie zmieniają człowieka — bo odmienić istotę ludzką zdolna jest wyłącznie miłość. Co za bzdura! Ten pisarz znał tylko jedną stronę medalu.
To prawda, że miłość jest w stanie w okamgnieniu całkowicie przeobrazić ludzkie życie. Ale - i to jest ta druga strona medalu - istnieje inne uczucie, które potrafi skierować ludzkie losy na zgoła odmienne tory: rozpacz. Tak, miłość zapewne może odmienić człowieka, ale rozpaczy udaje się to znacznie szybciej.


W pogoni za szczęściem wszyscy mamy równe szansę - urzędnik-muzyk, dentysta-pisarz, kasjerka-spikerka, gospodyni-modelka - i nikt z nas nie jest szczęśliwy.


Ludzie zachowują się tak, jakby zjedli wszystkie rozumy, a jeżeli przyjdzie wam do głowy zadać im proste pytanie, okaże się, że nie wiedzą nic.


Nie jestem ciałem, w którym mieszka dusza, jestem duszą, która ma widzialną część zwaną ciałem. Przez ostatnie dni ta dusza obserwowała moje ciało bez chwili przerwy. Nie mówiła nic, nie krytykowała, nie litowała się — po prostu mu się przyglądała.
Od bardzo dawna nie myślałam o miłości. Mam wrażenie, że miłość ode mnie uciekła, jakby nie czulą się mile widziana. A jednak jeżeli przestanę myśleć o miłości, będę niczym.


Człowiek może wytrzymać tydzień bez picia, dwa tygodnie bez jedzenia, całe lata bez dachu nad głową, ale nie może znieść samotności. To najgorsza udręka, najcięższa tortura.


Przez cale życie uważałam miłość za coś w rodzaju przyzwolonego niewolnictwa. To kłamstwo: nie istnieje miłość bez wolności i na odwrót. Tylko ten, kto czuje się wolny, kocha bezgranicznie. A ten, kto kocha bezgranicznie, czuje się wolny.


Jestem przekonana, że nikt nikogo nie traci, bo nikt nikogo nie może mieć na własność. I to jest prawdziwe przesłanie wolności: mieć najważniejszą rzecz na świecie, ale jej nie posiadać.


Namiętność. Może to piękno spotkania dwojga ludzi, miłość od pierwszego wejrzenia, ale nie tylko - także emocje, jakie wzbudza to, co nieoczekiwane, robienie czegoś z entuzjazmem, wiara, że uda się spełnić marzenia. Namiętność wysyła sygnały, jak mam pokierować swoim życiem, i muszę nauczyć się te sygnały rozszyfrowywać.


Świat jest, jaki jest, i każdy dzień szczęścia graniczy niemal z cudem.


Każdy pragnie miłości absolutnej, a takiej miłości nie trzeba szukać w innych, lecz w sobie. Ona drzemie w nas i tylko my możemy ją w sobie rozbudzić. Ale do tego potrzeba nam drugiego człowieka. Życie ma sens tylko wtedy, gdy mamy u swego boku kogoś, kto odwzajemnia nasze uczucia.


Co sprawia, że właśnie ta kobieta i właśnie ten mężczyzna chcą się do siebie zbliżyć? Co sprawia, że budzi się w nich pożądanie? To tajemnica. Kiedy ich pożądanie jest jeszcze niczym nie skalane, przeżywają każdą sekundę z namaszczeniem, w pełni świadomi, wyczekując najbardziej dogodnej chwili, by przyjąć błogosławiony dar losu.
Ci, którzy zaznali takiego pożądania „w stanie czystym", nie przyśpieszają pochopnie biegu wypadków. Wiedzą, że to, co nieuniknione, nadejdzie, że to, co stać się musi, zawsze znajdzie sposób, by zaistnieć. A kiedy ten moment nadchodzi, nie wahają się, nie tracą okazji, nie pozwalają umknąć ani jednej cudownej chwili, potrafią uszanować doniosłość każdej sekundy.


Każdy potrafi kochać, to wrodzony dar. Jednym przychodzi to spontanicznie, lecz większość z nas musi się tego ponownie nauczyć. Musimy przypomnieć sobie, jak się kocha, i wszyscy bez wyjątku spalić się w ogniu minionych namiętności, przeżyć raz jeszcze radości i udręki, wzloty i upadki, aż w końcu uda nam się dostrzec tajemniczą nić, która łączy wszystkie nasze spotkania. Wtedy ciało uczy się mówić językiem duszy — można to nazwać też seksem.


Życie potrafi być skąpe: mijają dni, tygodnie, miesiące, lata i nic się nie wydarza. A potem uchylamy jakieś drzwi i nagle przez szczelinę wdziera się istna lawina. W jednej chwili nie mamy nic, a już w następnej aż tyle, że trudno sobie z tym poradzić.


Według Platona, u zarania dziejów istniały tylko istoty dwupłciowe, które w niczym nie przypominały dzisiejszych kobiet i mężczyzn. Jedna szyja podtrzymywała jedną głowę o dwóch twarzach, z których każda patrzyła w innym kierunku. Były niczym bracia syjamscy zrośnięci plecami. Miały dwa narządy płciowe, cztery nogi i cztery ręce.
Lecz pewnego dnia zazdrośni bogowie zdali sobie sprawę, że czterorękie stworzenie jest zadziwiająco pracowite, że dwie pary oczu nieustannie czuwają i trudno podejść je podstępem, cztery nogi bez większego wysiłku mogą długo stać i daleko zajść. Ale najgorsze było to, że istota obdarzona zarówno męskim, jak i żeńskim narządem płciowym była samowystarczalna w rozmnażaniu. Wtedy Zeus, wła
dca Olimpu, rzekł: „Mam pomysł, jak odebrać moc tym śmiertelnikom". Cisnął piorun i rozpłatał owo stworzenie na pół. Tak narodzili się kobieta i mężczyzna. Wprawdzie liczba ludności na ziemi się podwoiła, ale jednocześnie ludzie poczuli się słabi i zagubieni. Odtąd musieli przemierzać świat w poszukiwaniu swej utraconej połowy, w poszukiwaniu czułego uścisku, w którym mogliby odnaleźć dawną moc, umiejętność obrony przed podstępem, odporność na zmęczenie i wytrwałość w pracy. I ten uścisk, w którym dwa ciała zlewają się na powrót w jedno, nazywamy dziś seksem.


Na temat zazdrości można snuć długie, mądre wywody albo uznać ją za oznakę słabości, ale chyba nigdy nie uda się człowiekowi zazdrości poskromić.
Najsilniejsza jest taka miłość, która nie walczy ze swoją słabością. Tak czy inaczej, jeżeli to prawdziwa miłość (a nie tylko sposób, by się rozerwać, oszukać, zabić czas, który w tym mieście dłuży się
niemiłosiernie), to wcześniej czy później poczucie wolności weźmie górę nad zazdrością i męczarniami, jakie ze sobą niesie. Każdy, kto uprawia sport, wie, że dla osiągnięcia dobrych wyników trzeba pogodzić się z codzienną dawką bólu. Na początku cierpienie zniechęca, ale z czasem okazuje się, że to tylko pewien etap na drodze do dobrego samopoczucia, aż w końcu staje się oczywiste, że bez bólu nie sposób nic osiągnąć.
Niebezpieczne jest natomiast nastawić się na ten ból, w kółko o nim myśleć.


Ból istnieje na co dzień, w skrywanym cierpieniu, w naszych wyrzeczeniach, w rezygnacji z marzeń. Ból przeraża, gdy pokazuje swoje prawdziwe oblicze, ale jest kuszący, gdy stroi się w piórka poświęcenia. Albo tchórzostwa. Człowiek próbuje się przed nim bronić, choć zawsze znajduje sposób, by jakoś z nim poflirtować.
(…) Jeżeli uda ci się zrozumieć, że możesz żyć bez cierpienia, to i tak dużo, ale nie wyobrażaj sobie, że inni pójdą tłumnie w twoje ślady. Nikt nie chce cierpieć, a jednak wszyscy lub prawie wszyscy świadomie lub nie poszukują bólu, poświęceń, dzięki czemu mogą czuć się usprawiedliwieni, oczyszczeni, godni szacunku w oczach własnych dzieci, małżonków, sąsiadów, Boga. (…) Świat napędza nie pogoń za przyjemnoś
ciami, lecz rezygnacja ze wszystkiego, co istotne. Czy żołnierz rusza na wojnę, by pokonać wroga? Nie, on idzie zginąć za ojczyznę. Czy żona okazuje mężowi, że jest zadowolona? Nie, ona na każdym kroku stara się mu udowodnić, jak bardzo się dla niego poświęca. Czy mąż idzie do pracy, by rozszerzyć swoje horyzonty, rozwinąć się? Skądże, dla dobra rodziny haruje wylewając wiadra potu. I tak dalej... Dzieci wyrzekają się swoich marzeń, by zadowolić rodziców, rodzice poświęcają własne życie, by zrobić przyjemność dzieciom, a ból i cierpienie stają się dowodem tego, co powinno przynosić wyłącznie radość: miłości.


Był sobie ptak obdarzony parą doskonałych skrzydeł o bajecznie barwnych piórach, stworzony do swobodnego szybowania w przestworzach, ku radości tych, którzy obserwowali go w locie.
Pewnego dnia ptaka tego zobaczyła młoda kobieta i zakochała się w nim bez pamięci. Serce jej mocno zabiło, oczy zalśniły z zachwytu, gdy patrzyła, jak z gracją szybuje po błękitnym niebie. Ptak popro
sił ją, by mu towarzyszyła, i polecieli razem w pełnej harmonii. Kobieta podziwiała, czciła, wielbiła ukochanego ptaka.
Lecz pewnego dnia pomyślała: „A może on zechce odkryć dalekie krainy, poznać odległe zakątki świata?". I przestraszyła się własnych myśli. Przestraszyła się, że już nigdy nikogo tak mocno nie pokocha. I obudziła się w niej zazdrość, zazdrość o to, że ptak umie latać.
Poczuła się samotna.
Zastawię na niego pułapkę - pomyślała. - Następnym razem, gdy się pojawi, już ode mnie nie odleci".
Ptak, który również był bardzo zakochany, przyfrunął do niej nazajutrz. Wpadł do klatki i nie mógł się już z niej wydostać - stał się więźniem.
Kobieta napawała się jego widokiem. Był przedmiotem jej gorącej namiętności, pokazywała go pr
zyjaciółkom, które wzdychały: „Naprawdę cudowny! Jaka jesteś szczęśliwa!". Jednak z biegiem czasu zaszła w niej zadziwiająca przemiana: ponieważ ptak stal się jej własnością i nie musiała już go zdobywać, przestał ją interesować. A on, nie mogąc już latać, z dnia na dzień pogrążał się w coraz głębszym smutku, pióra mu wyblakły, skrzydła opadły - a kobieta zwracała na niego uwagę tylko wtedy, kiedy przynosiła mu jedzenie.
Pewnego dnia, gdy podeszła do klatki, okazało się, że ptak jest martwy. Wpadła w rozpacz i odtąd ani na chwilę nie przestawała o nim myśleć. Ale nie pamiętała o klatce, pamiętała tylko dzień, kiedy ujrzała go po raz pierwszy, jak szybował wysoko w obłokach, swobodny i szczęśliwy.
Gdyby mogła przyjrzeć się sobie samej, zrozumiałaby, że tym, co tak naprawdę wzruszało ją w ukochanym, była jego wolność, ciekawość świata, energia jego silnych skrzydeł.
Utraciła sens życia i śmierć zapukała do jej drzwi.
Czemu przyszłaś? — zapytała ją udręczona kobieta.
- Abyście mogli być znów razem - odpowiedziała śmierć. — Gdybyś pozwoliła mu odlatywać i wracać, kochałabyś go i podziwiała do dzisiaj. Teraz jestem ci potrzebna, byś mogła go odnaleźć.


We wszystkich niemal językach świata istnieje to samo przysłowie: „Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal". Twierdzę, że nie ma nic bardziej fałszywego. Im bardziej oczy nie widzą, tym bardziej sercu żal - tych uczuć, które staramy się w sobie stłumić, o których chcemy zapomnieć. Gdy jesteśmy na wygnaniu, pielęgnujemy najmniejsze wspomnienie o ojczyźnie, o naszych korzeniach. Gdy jesteśmy daleko od ukochanej istoty, każdy mijany przechodzień przypomina nam o niej.


Sądzę, że zakochujemy się od pierwszego wejrzenia, chociaż rozsądek nam podpowiada, że to pomyłka, i wtedy zaczynamy walczyć z tym instynktownym uczuciem - tak naprawdę wcale nie chcąc zwyciężyć. Ale nadchodzi chwila, gdy uczucie bierze górę.