wtorek, 30 czerwca 2009

Kroniki Rodzinne / Noce W Rodanthe / Deszczowa Noc

Dzisiaj porcja cytatów z trzech ostatnich książek jakie czytałam. Nie ma ich zbyt wiele, dlatego uznałam, że nie ma sensu dawać dla każdej pozycji osobnego posta. Najlepsza z poniżej wymienionych książek jest zdecydowanie ta, napisana przez Jodi Picoult. Gorąco ją polecam. Pozostałe można spokojnie pominąć, choć nie mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że mi się nie podobały. Jednak nie za dużo z nich wyniosłam...



Tony Parsons „Kroniki Rodzinne”

Cat, Jessica i Megan zostały w dzieciństwie porzucone przez matkę. Dzięki temu wychowały się na silne, niezależne kobiety, które dokładnie wiedzą czego pragną. Cat kocha swoje nieskrępowane życie i nie chce go rujnować posiadaniem dziecka. Jessica ma wspaniałego męża i tworzy z nim udaną dwuosobową rodzinę, ale bez dziecka czuje sie niespełniona. Dlaczego więc, mimo intensywnych wysiłków, nie może zajść w ciążę i musi poddać się piekłu sztucznego zapłodnienia? Najmłodsza Megan jest w ciąży z przygodnie poznanym Australijczykiem. Chce ją przerwać uważając, że nie powinno się mieć dziecka z mężczyzną, którego się nie kocha. Wszystkie trzy przekonają się jak trudno jest dotrzymać wierności własnym przekonaniom... Trzy siostry. Trzy pary. Dwie ciąże. Szóstka młodych ludzi próbujących rozwiązać trudne probelmy miłości i seksu i zrozumieć znaczenie posiadania rodziny.


- - - - - - CYTATY - - - - - -

Człowiek powinien być nieskrępowany, lecz nie wyrzucony poza nawias, wolny, lecz nie zagubiony, kochany, lecz nie zacałowany na śmierć. Ale jak to wszystko wypośrodkować?


Czas jest chirurgiem, który wykonuje na człowieku swoją własną operację.


Ile można poświęcić dla osoby, którą się kocha, i w dalszym ciągu ją kochać?


Miłość to ryzyko, które trzeba podjąć. To ryzyko, które podejmuje się za każdym razem. Gdybyśmy zawsze się bali, że ktoś nas zrani i upokorzy, nigdy byśmy nikogo nie pokochali.



**********************************************


Nicholas Sparks „Noce W Rodanthe”

Rodanthe nadmorskie miasteczko na południowym krańcu Karoliny Północnej. Miejsce pełne tajemnic, wspomnień, a nade wszystko miłości... Trzy lata po rozwodzie z mężem, który porzucił ją dla innej kobiety, na prośbę swojej przyjaciółki Adrienne Willis przyjeżdża tu na tydzień, by zając się Gospodą. Kilkudniowa znajomość z nowo przybyłym gościem, chirurgiem Paulem Flannerem, przewraca jej świat do góry nogami. Paul i Adrienne postanawiają wspólnie spędzić resztę życia, ale los chce inaczej. Wspomnienie tej miłości towarzyszy jej przez lata.


- - - - - - CYTATY - - - - - -


Im większa miłość, tym większa tragedia. Te dwa elementy zawsze idą w parze.


**********************************************


Jodi Picoult „Deszczowa Noc”

Wzruszająca powieść o granicach miłości i lojalności, odwagi i przebaczenia...
Życiem Camerona MacDonalda rządzi poczucie obowiązku. Jest szefem policji w małym miasteczku w stanie Massachusetts, zamieszkanym od pokoleń przez członków jednego szkockiego klanu, z którymi wiążą go więzy krwi i honoru. Jednak gdy jego kuzyn, Jamie, zjawia się przed komisariatem z ciałem żony i wyznaje, że własnoręcznie ją zabił, Cam aresztuje go bez chwili wahania, nie bacząc na łączące ich pokrewieństwo. Dla Allie, żony Cama i miejscowej florystki, sytuacja nie jest tak jednoznaczna. Chociaż jest oddana mężowi nad życie, tym razem występuje przeciwko niemu i bierze stronę Jamiego, uwiedziona wizją mężczyzny, który tak bardzo kocha kobietę, że nie jest w stanie odmówić żadnej jej prośbie... nawet tej, by pozbawił ją życia. W tym samym czasie w miasteczku pojawia się Mia, nowa asystentka Allie, do której Cam czuje natychmiastowy, irracjonalny pociąg. Choć policjant jawnie występuje przeciwko Jamiemu, który zabił śmiertelnie chorą żonę, jednocześnie sam zdradza swoją.


- - - - - - CYTATY - - - - - -


Czymże potęga miłości, jak nie przebaczeniem?
Innymi słowy, za jej sprawą można odczynić to, co już dokonane.
Bez tego na co by się zdała?
William Carlos Williams Asphodel, That Greeny Flower


Kto miłosierdzia innym nie okaże, jak sam na miłosierdzie nadzieję mieć może?
Edmund Spencer Królowa Wróżek


Człek w gwiazdy zapatrzony jest przysłowiowo, zdany na łaskę i niełaskę kałuż na swej drodze.
Alexander Smith Men Of Letters


Nic grzechu bardziej nie rozzuchwala jak miłosierdzie.
William Szekspir Tymon Ateńczyk


Gdy komuś przebaczasz szczerze,
Chcąc, nie chcąc zaczynacie przynależeć
Do siebie – oto prawo dzierżawy serc.
James Hilton Time And Time Again


Miłość poraża niektórych ludzi niczym zbłąkana błyskawica, zmienia w ognistą pochodnię, zapiera dech i powala na kolana.


Miłość nie rozkłada się po równo w związku. Nigdy nie jest pół na pół. To zawsze siedemdziesiąt do trzydziestu. Lub sześćdziesiąt do czterdziestu. Ktoś zakochuje się pierwszy. Ktoś stawia drugą osobę na piedestale. Ktoś staje na głowie, by życie toczyło się gładko i przyjemnie, a partner po prostu załapuje się na ten wózek.


Dlaczego tylko na samym początku miłosnego związku człowiek jest tak nieprawdopodobnie wyczulony na ciepło płynące od ukochanej osoby; tak precyzyjnie świadomy, o ile centymetrów się przesunąć, by otarcie o ramię wyglądało na zupełnie przypadkowe?


Człowiek potrafi tak bardzo zatracić się w miłości, że ukochana osoba staje się na zawsze cząstką jego samego.


Czasami robimy coś z pełną świadomością, że nie powinniśmy tego robić i z jednoczesnym wewnętrznym przekonaniem, że w naszym postępowaniu nie ma niczego zdrożnego.


Osoba, która jest twoją pierwszą miłością kradnie ci serce. Osoba, z którą pierwszy raz w życiu się kochasz, kradnie ci duszę. A jeżeli w jednym i drugim wypadku jest to ten sam człowiek, czeka cię marny los.


Kiedyś powiedziałbym, że jeżeli kogoś szczerze kochasz, musisz pozwolić mu odejść. Ale teraz uważam, że jeżeli kogoś naprawdę kochasz, musisz zrobić wszystko, żeby go zatrzymać.


Mówimy: to nienawiść sprawiła, że chwycił za broń i pozabijał ludzi na stacji metra. To nienawiść sprawiła, że podłożył bombę w londyńskim pubie. Bez zastrzeżeń wierzymy, że nienawiść może pchnąć ludzi do szaleńczych czynów. Ale przecież to samo możemy powiedzieć o miłości.
Jeżeli nienawiść jest zdolna zawładnąć naszym rozumem, może to uczynić i miłość. Ostatecznie wszyscy słyszeliśmy frazesy w rodzaju: „Miłość jest ślepa”, „Miłość wszystko zwycięży”. „Chodzi jak błędny, bo jest zakochany”. Pomyślcie tylko, jaką moc przypisujemy miłości wypowiadając choćby tak trywialne uwagi. I jakże często jesteśmy wobec niej bezradni.


Nie istnieje coś takiego jak uniwersalne niebo, do którego wszyscy wędrują po śmierci. Niebo jest tym, czym człowiek chce je widzieć. I można je odnaleźć w najmniej oczekiwanych miejscach.



niedziela, 28 czerwca 2009

Into The Wild (Wszystko Za Życie)


INTO THE WILD / Wszystko Za Życie (2007)


Wspaniała, osobista podróż, która poruszy każdego. "Wszystko Za Życie" to zainspirowany prawdziwymi wydarzeniami z życia Christophera McCandlessa (Emile Hirsch) urzekający obraz, który poruszył widzów i krytyków na całym świecie.

Wkrótce po ukończeniu z wyróżnieniem w 1990 r. Uniwesytetu Emory, mający przed sobą wspaniałą przyszłość 22 letni Christopher McCandless zrywa kontakty z rodziną, niszczy swoje dokumenty, oddaje na cele charytatywne oszczędności i pod przybranym imieniem Alexander Supertramp rozpoczyna podróż swojego życia. To co stanie się z nim po drodze zmieni młodego tułacza w trwały symbol dla wielu ludzi. Czy Christopher był bohaterskim podróżnikiem czy naiwnym idealistą, kolejnym zagubionym amerykańskim synem czy tragiczną postacią walczącą z równowagą pomiędzy człowiekiem a naturą?

W pozostałych rolach znakomite kreacje stworzyli William Hurt, Marcia Gay Harden i Vince Vaughn. Autor scenariusza i reżyser Sean Penn w prawdziwie mistrzowski sposób połączył w filmie „piękno, rozrywkę, napięcie i niepowtarzalny klimat" (The Wall Street Journal).


**** CYTATY: ****

W dziewiczych lasach jest rozkosz;
W odludnych wybrzeżach zachwyt;
Towarzystwo, jeśli nikt nie przeszkadza
W głębi morza i ryku muzyki;
Nie to, że mniej kocham człowieka, ale naturę bardziej…
Lord Byron


Dwa lata kroczy po ziemi.
Bez telefonu, bez pieniędzy, bez zwierzaków, bez papierosów.
Maksymalna wolność. Ekstremista.
Estetyczny podróżnik, którego domem jest droga.
I teraz, po dwóch chaotycznych latach,
Nadchodzi ostateczna i największa przygoda.
Szczytowa bitwa, żeby zniszczyć drzemiący wewnątrz fałsz
I zwycięsko zakończyć duchową rewolucję.
Nie zatruwany dłużej przez cywilizację, ucieka...
I kroczy samotnie po lądzie, żeby...
Zatracić się w naturze.
Alexander Supertramp. Maj, 1992 rok.


Widzę ich stojących w uroczystych bramach swoich uniwersytetów.
Widzę mojego ojca spacerującego pod brunatno żółtym sklepieniem z piaskowca... Czerwone kafelki, błyszczące niczym płytki krwi za jego głową.
Widzę moją matkę z paroma lekkimi książkami u boku, stojącą obok filaru z malutkich cegieł, a za nią wciąż otwarta brama z kutego żelaza, z czarnymi ostrzami w majowym powietrzu.
Zaraz ukończą studia. Wezmą ślub.
To jeszcze dzieci. Są głupi.
Wiedzą tylko, że są niewinni. Że nigdy nikogo by nie skrzywdzili.
Chciałbym podejść do nich i powiedzieć: "Nie róbcie tego! To niewłaściwa kobieta. Niewłaściwy mężczyzna. Będziecie robić rzeczy, o które sami byście się nie podejrzewali. Będziecie wyrządzać krzywdę swoim dzieciom. Będziecie cierpieć na sposoby, o jakich nigdy nie słyszeliście. Będziecie pragnąć śmierci."
Chciałbym do nich podejść w tym majowym słońcu i to powiedzieć. Ale nie robię tego. Chcę żyć. Biorę ich, jak papierowe lalki i uderzam o siebie biodrami, niczym dwa kawałki krzemu, jakby miała się z nich wydobyć iskra i mówię: „Róbcie to, co chcecie a ja o tym opowiem."


„Nie można zaprzeczyć, że bycie nieskrępowanym zawsze nas radowało. W naszych umysłach wiąże się to z ucieczką od historii, ucisku, prawa i drażniących obowiązków. Zupełna wolność. A droga zawsze wiodła na zachód."


Nie potrzebuję pieniędzy. Ludzie robią się przez nie ostrożni.


„Lepiej zamiast miłości, zamiast pieniędzy, wiary, zamiast sławy czy szczerości... daj mi prawdę."
Thoreau


Niektórym ludziom się wydaje, że nie zasługują na miłość. Odchodzą po cichu w puste miejsca, starając się zamknąć luki przeszłości.


"Jedynymi darami morza są mocne podmuchy i czasami okazja do poczucia się silnym. Nie wiem zbyt wiele o morzu, ale wiem, że tak właśnie tu jest. I wiem też, jak ważne jest w życiu niekoniecznie być silnym, ale czuć się silnym, sprawdzić się choć raz, znaleźć się choć raz w pradawnym, ludzkim stanie, stawić w pojedynkę czoła ślepemu, głuchemu kamieniowi, mając do pomocy jedynie własne ręce i głowę."


Możesz zrobić wszystko. Możesz iść, gdziekolwiek chcesz. Pieniądze i władza są iluzją.


Delikatność kryształu nie jest jego wadą, a świadczy o jakości. (…) O taki kryształ trzeba dbać, bo inaczej może zostać roztrzaskany.


„Jeśli przyznamy, że ludzkim życiem rządzi rozsądek, to możliwość życia jest zniszczona."


Niektórzy mogą zapytać: "Czemu działać teraz? Czemu nie czekać?"
Odpowiedź jest prosta. Świat nie może już dłużej czekać.


Jeśli chcesz czegoś w życiu, sięgaj po to i bierz to.


"Przeżyłem wiele, i myślę, że wiem, co jest potrzebne do szczęścia. Trochę ustronne życie na wsi, z możliwością bycia użytecznym ludziom, dla których łatwo jest być dobrym, i którzy nie oczekują tego. I praca, która jest użyteczna innym. Potem odpoczynek, natura, książki, muzyka, miłość do sąsiada. Taka jest moja idea szczęścia. Do tego najważniejsze: Ty jako partnerka, i prawdopodobnie dzieci. Czego więcej może pragnąć ludzkie serce?"


Jest pewna wielka rzecz, za którą możemy być wdzięczni, i wydaje się, że nie musisz tego nazywać Bogiem. Ale kiedy przebaczasz, wtedy kochasz. A kiedy kochasz, Boża światłość spływa na ciebie.


„Szczęście jest tylko wtedy prawdziwe, kiedy się nim dzielimy”


GORĄCO POLECAM!

sobota, 27 czerwca 2009

I'm Thru With Love...



Dzisiaj teksty o zbliżonym znaczeniu. Pierwszy pochodzi ze starego filmu Woody'ego Allena "Wszyscy Mówią Kocham Cię", który obejrzałam wczoraj po raz pierwszy. Drugi tekst, to zapis słów piosenki z najnowszej płyty Reni Jusis.

Skończyłam z miłością
I już nigdy się nie zakocham
Pożegnałam się z miłością
Prosząc, by już nigdy mnie nie odwiedzała
Bo nie chcę być z nikim, jeśli nie mogę być z Tobą
Dlatego skończyłam z miłością

Zamknęłam szczelnie swoje serce
Zatrzymując w nim gorące uczucia
Zamroziłam swoje serce
Niczym szron mrozi zimą okna
Bo nie chcę troszczyć się o nikogo
Jeśli nie mogę troszczyć się o Ciebie
Dlatego skończyłam z miłością

Dlaczego pozwoliłeś mi myśleć,
Że Ci na mnie zależy?
Nigdy mnie nie potrzebowałeś
Potrzebowanie zostawiłeś mi
Teraz otaczasz się swoimi przyjaciółmi
Którzy podążając za Tobą
Przyrzekają swe głębokie oddanie
Ale gdzie podziały się emocje?

Żegnajcie wiosenne uniesienia
I wszystkie wasze dla mnie znaczenia
Nigdy już nie będę w stanie
Przywrócić tego co było dawniej
Bo nie chcę nikogo, jeśli nie mogę mieć Ciebie
Dlatego skończyłam z miłością

********************************

[Ona:]

Na próżno stoisz znów u moich drzwi
na Twe pukanie nie odpowie nikt
mój dawny płomień ugasiły łzy
z pożaru uczuć zostały zgliszcza i pył

Nie umiem, nie umiem już kochać
nie.. nie umiem, nie umiem już kochać

Kto raz miłości w gniewie zada cios
ten bezpowrotnie w końcu straci ją
wciąż w naszych sercach pełno starych ran
widocznie niepisane było nam

Nie umiem, nie umiem już kochać
uwierz, że nie umiem, nie umiem już kochać

[On:]

Jeszcze przyjdzie taki dzień,
że zawitasz pod mój dach
w białej sukni przez mój próg przeniosę Cię

Jeszcze przyjdzie taki dzień,
gdy uwierzysz znowu w Nas
nie oglądaj się za siebie,
nie patrz wstecz.

Jeszcze przyjdzie taki dzień,
który zmieni wnet Twój świat
Kłęby chmur na dobre już rozstąpią się

Jeszcze przyjdzie taki dzień,
kiedy miłość zwycięży strach
nie oglądaj się za siebie, nie patrz wstecz.
Tylko nie patrz wstecz
...


Diana Krall - I'm Thru With Love


Reni Jusis feat. Tomek Makowiecki - Nie Umiem Już Kochać



czwartek, 11 czerwca 2009

Biegając Z Nożyczkami ^^


Kolejna genialna książka za mną! Czytałam ją już drugi raz, i muszę przyznać że teraz ubawiłam się tak samo, jak kiedy czytałam ją po raz pierwszy. Niesamowity humor, przezabawne sytuacje, dobitna szczerość autora i sceny które śmieszą i wywołują obrzydzenie jednocześnie. Dodam tylko, że wszystko co jest w niej opisane wydarzyło się naprawdę, gdyż jest to książka autobiograficzna. Gorąco polecam! Szybko się czyta i gwarantuję, że nie raz będziecie parskać na niej śmiechem, żeby zaraz potem krzywić się z obrzydzenia...

Poniżej, oprócz cytatów, zamieszczam cały jeden rozdział książki. Jeden z wielu gdzie humor przeplata się z czystym obrzydlistwem... ;)


Augusten Burroughs

„Biegając Z Nożyczkami”


O dzieciństwie Augustena Burroughsa można powiedzieć wszystko, oprócz tego, że było konwencjonalne. Przypadło na lata 70., czasy amerykańskiej fascynacji psychoanalizą, swobodą seksualną i poezją konfesyjną, a na nikim piętno tych szalonych czasów nie odcisnęło się wyraźniej niż na matce autora, Deirdre. Ta zabójczo inteligentna kobieta nie była w stanie poradzić sobie z rolą matki, byłej żony sfrustrowanego profesora matematyki i kiepskiej poetki, wciąż przekonanej, że któregoś dnia zadebiutuje na łamach "New Yorkera". Podczas wielogodzinnych sesji z wyglądającym jak skrzyżowanie Zygmunta Freuda i św. Mikołaja doktorem Finchem, wpada na pomysł, aby to na niego przerzucić ciężar wychowania syna. W ten sposób Augusten trafia do rodziny, w której dzieci mieszkają pod jednym dachem ze schizofrenikami, bawią się starym aparatem do elektrowstrząsów, a kiedy się kłócą, wyzywają się, używając do tego słów zaczerpniętych ze Wstępu do psychoanalizy. Nikt im nie zabrania palić, chodzić nago, ani wypróżniać się, gdzie akurat mają ochotę. Nikt też ich niestety nie chroni przed mieszkającym nieopodal pedofilem. Na motywach Biegając z nożyczkami powstał film z udziałem Gwyneth Paltrow w roli córki doktora Fincha oraz Annette Bening w roli Deirdre. Dzięki tej kreacji Annette Bening została nominowana do nagrody Złotego Globa oraz stała się jedną z aktorek typowanych do Oscara.


------------------ Cytaty: ------------------
Szukaj we wszystkim zabawnych stron, a na pewno je znajdziesz.
Jules Renard „1890”


Doskonale wiem, jak to jest kochać kogoś, kto na to nie zasługuje. Dlatego, że ktoś jest wszystkim, co mamy. Dlatego, że jakiekolwiek zainteresowanie jest lepsze niż żadne.



Linia dzieląca szaleństwo od normalności jest bardzo cienka. Człowiek musiałby być doświadczonym linoskoczkiem, żeby nie spaść.


ROZDZIAŁ: Przesłanie Z Klozetu

Może to był syndrom Patty Hearst lub sztokholmski, czy jak to się tam nazywa, kiedy ktoś przetrzymuje cię wbrew twojej woli, ale tobie po pewnym czasie zaczyna się to podobać i angażujesz się bez reszty. Albo przynajmniej nie możesz sobie bez tego wyobrazić życia. „Nie potrafiłbym wziąć do ręki karabinu maszynowego” zamienia się w: „Hej, ale to dziadostwo ma beznadziejny odrzut!”.
Być może to tłumaczy, dlaczego w tamtej chwili nie byłem przerażony, tylko stałem, przykładając do nosa koszulkę z Pat Benatar, żeby nie czuć smrodu, i z lekkim zaciekawieniem oglądałem zawartość muszli klozetowej.
Hope była tak poruszona, że już się prawie miała rozpłakać.
- O mój Boże, to niewiarygodne! – szeptała przez zaciśnięte palce.
Natalie stała pod ścianą z założonymi rękami. Za dwa lata wybiera się do Smith College, a studentki Smith College nie powinno się narażać na coś takiego.
- Widzicie? – zagrzmiał Finch, wskazują na produkt swojej przemiany materii tkwiący w muszli. – Patrzcie, jaka wielka!
Hope nachyliła się jeszcze bardziej jakby oglądała pierścionek zaręczynowy na wystawie u jubilera.
Zerknąłem jej przez ramię.
Przyczłapała Agnes.
- Co to za zamieszanie? Czemu tłoczycie się w łazience? – Przepchała się do środka i stanęła przyglądając się nam wpatrzonym we wnętrze muszli. – Co to ma być?
Twarz Fincha czerwieniała z rosnącego podniecenia.
- Widzisz? Widzisz, jak koniuszek tej kupy wystaje nad wodę? Święty Boże!
- Tak, tatusiu, widzę. Sterczy do góry – stwierdziła Hope, jak zwykle dobra córeczka.
Właśnie – zagrzmiał Finch. – Właśnie! Koniuszek sterczy do góry. – Wyprostował się. – A wiecie co to znaczy?
Agnes podeszła do niego i pociągnęła go za rękę.
- Doktorze, proszę – powiedziała. – Uspokój się.
- Agnes przynieś łopatkę – nakazał.
- Ależ doktorze – zaprotestowała, szarpiąc go jeszcze mocniej.
Wyrwał ramię z uścisku Agnes i wypchnął ją z łazienki.
- Łopatkę! – krzyknął.
Czmychnęła stamtąd skulona, jak Edith Bunker.
- Co to znaczy tato? – Zapytała Hope.
Natalie i ja spojrzeliśmy na siebie, ale zaraz odwróciliśmy wzrok, bo wiedzieliśmy, że rykniemy śmiechem i Finch na nas nakrzyczy.
- To znaczy, że zmienia się nasza sytuacja finansowa, że idzie ku lepszemu. Kupa w muszli sterczy do góry i kieruj się w stronę nieba, w stronę Boga.
Hope zakrzyknęła, jakby właśnie trafiła główną na loterii. Piszczała i klaskała, a nawet pocałowała ojca w policzek.
- Już dobrze, dobrze – powiedział Finch. – Moja kochana córeczka. – Popatrzył na mnie i na Natalie. – Rozumiecie wagę tej sprawy? Bóg ma ogromne poczucie humoru. To najzabawniejszy facet we wszechświecie. I w taki właśnie sposób chce nam dać do zrozumienia, że sprawy zaczynają mieć się lepiej.
Byłem zażenowany, ale jednocześnie zafascynowany. Natalie skryła twarz w dłoniach i jęknęła.
Kiedy Agnes wróciła, Finch wyrwał jej łopatkę z rąk, zanim zdołała cokolwiek powiedzieć. Natychmiast wręczył ją Hope.
- Masz ją ostrożnie wyjąć z wody i wynieść na zewnątrz, żeby wyschła. Połóż ją na stole piknikowym.
Hope bez wahania zabrała się do roboty.
- Nie, ja wychodzę – nie wytrzymała Natalie.
- Czekaj! – złapałem ją za ramię. – To trzeba zobaczyć.
- Nie mam zamiaru patrzeć, jak moja siostra wygrzebuje z kibla gówno naszego ojca, żeby mogło obeschnąć na słońcu – powiedziała ze śmiechem.
Finch radośnie zaryczał:
- I właśnie dlatego Hope jest moją najukochańszą córeczką.
- A widzisz Natalie? – drażniła się Hope, wystawiając język.
- Brawo, Hope. Jesteś ulubienicą tatusia. Grzeb tam, grzeb.
Patrzyłem, jak Hope ostrożnie podważa zwiniętą kupę i wyciąga ją – ociekającą wodą – z muszli. Spoczywając tak na łopatce, nie różniła się za bardzo od niejednej rzeczy, którą przygotowuje się w tym domu do jedzenia. Ciekawe, czy to wszystko prawda. „A jeśli Bóg rzeczywiście jest takim dowcipnisiem?” Ta myśl była niezwykle pokrzepiająca. Może jednak uda mi się dostać do szkoły fryzjerskiej.
Hope wyszła z łazienki, ostrożnie niosąc swój cenny ładunek. Zoo usłyszała całe zamieszanie i stała teraz w korytarzu, machając ogonem. Zlizywała krople wody, które ściekały na podłogę.
- Natalie albo Augusten! Niech mi której otworzy drzwi! – zawołała Hope, kiedy minąwszy wieszak z ubraniami, skręciła do kuchni. – Szybko!
Pobiegłem i otworzyłem jej.
- Dzięki.
Stanęliśmy z Natalie w drzwiach i patrzyliśmy, jak Hope delikatnie stąpa po trawie i wykłada kupę na zniszczony blat stołu.
- Moja rodzina jest taka popieprzona. Jak więc mam się dostać do Smith College?
- Dostaniesz się – odparłem, choć sam miałem wątpliwości. Chyba że zmieni nazwisko i przejdzie pranie mózgu.
- Przynajmniej ty jeden mnie rozumiesz.
- Czujesz, co by to było, gdyby sąsiedzi dowiedzieli się o tym, co się tutaj przed chwilą działo? – spytałem.
Zaśmiała się złowrogo.
- Mój Boże, wsadziliby ojca do przytułku dla obłąkanych, a dom doszczętnie spalili. Tak jak we Frankensteinie.
Spojrzałem na okoliczne domy. Wszystkie były zabudowane w tym samym starym, wiktoriańskim stylu. Z tą różnicą, że mieszkający w nich ludzie mieli firanki w oknach, przystrzyżone krzewy przy wejściu i prawdziwe kwitnące kwiaty. A u nas straszyły tylko plastikowe tulipany wetknięte w ziemię łodygą do góry, a w oknach nie było żadnych zasłon ani rolet. Nietrudno było sobie wyobrazić, że jakiś sąsiad, być może referent do spraw naboru w Smith College – zerkał akurat w tym momencie przez okno zza uchylonej zasłony.
Natalie w zamyśleniu kręciła na palcu pasemko włosów.
Pomyślałem, o ile lepiej wyglądałaby jako platynowa blondynka.
- Przydałoby ci się rozjaśnić włosy – powiedziałem.
- Co mówiłeś?
- Byłoby fajnie. Wyglądałyby naprawdę świetnie. Podkreśliłyby twoje oczy.
Wzruszyła ramionami.
- Może kiedy indziej.
Na podwórzu Hope leciutko trącała kupę łopatką, upewniając się, że jest dość ścisła.
Agnes zaczęła bezmyślnie zamiatać podłogę w salonie. To była zawsze jej pierwsza reakcja na stres. Bywało – i to wcale nie rzadko – że w środku nocy budziło nas jej „szsz, szsz, szsz”, kiedy szurała miotłą po chodniku w korytarzu, po dywanie w salonie, albo omiatała ściany. Miało to ten efekt, że sierść zwierząt rozkładała się równomiernie na większej powierzchni, a okruszki i ścinki paznokci wędrowały do kątów.
- Dałabyś sobie spokój, Agnes! – krzyknęła Natalie.
- Pilnuj własnego nosa! – odkrzyknęła jej tamta. Zamiatając, ciężko opierała się na miotle. Gdyby nie to, wątpię czy dałaby radę utrzymać się na stojąco. Zapewnie osunęłaby się na podłogę i została tam, leżąc niczym sterta prania.
Finch wszedł do kuchni, wycierając dłonie o koszulę. Zajrzał na podwórze.
- Doskonale – powiedział. – Dobra robota, Hope!
Hope odwróciła się rozpromieniona.
- Tylko poczekajcie – stwierdził Finch. – Teraz nasz sytuacja się odwróci. To znak od Boga.
- Możemy dostać dwadzieścia dolców? – Zapytała Natalie, wyciągając dłoń.
Finch sięgnął do kieszeni po portfel.
- Mam tylko dziesięć.
Natalie wzięła banknot i pociągnęła mnie za rękę.
- Chodźmy się przejść.

Pierwsza oznaka, że sprawy rzeczywiście idą ku lepszemu, objawiła się nam w formie mrożonego indyka. Hope wygrała go w telefonicznym konkursie radiowym, bo pierwsza poprawnie rozpoznała piosenkę Pata Boone. Indyk nie mieścił się w zamrażalniku, dlatego wsadziła go do wanny, żeby się rozmroził. W domu są jednak tylko dwie łazienki, a Hope umieściła indyka akurat w tej na parterze, tam gdzie jest też prysznic. Ilekroć więc chcieliśmy się wykąpać, to zamiast przełożyć gdzieś indyka, wszyscy po prostu pluskaliśmy się z zamrożonym drobiem u stóp.
Kiedy Finch otrzymał nieoczekiwany przypływ gotówki – tysiąc dolarów od firmy ubezpieczeniowej – przyjął to jako wyraźny znak, że kupa rzeczywiście była komunikatem od Ojca Niebieskiego.
W rezultacie zaczął się uważnie przyglądać każdemu swojemu stolcowi. Ponieważ Bóg mógł równie dobrze przemawiać za pośrednictwem kogokolwiek z nas, Finch nalegał abyśmy także badali nasze kupy, zanim spuścimy wodę.
- Nie ma takiej możliwości – odszczekiwała Natalie i naciskała spłuczkę, nie zważając na nieustające dobijanie się ojca do drzwi.
- Oczywiście tatusiu – wołała Hope, rozpylając odświeżacz.
Po oględzinach kilku stolców Hope i jednej kupy swojej żony (którą uznał za prognostyk pośledniej jakości) doktor Finch stwierdził, że tylko jego własne odchody zostały wybrane na wysłanników niebios. Co rano wzywał więc do łazienki Hope, żeby usunęła kupę i umieściła ją na zewnątrz obok innych.
Sądził, że razem utworzą bardziej całościowy obraz naszej przyszłości.
„Czy dostanę się do szkoły fryzjerskiej?” W odpowiedzi uzyskałem liczne drobne bobki.
- Ciach, ciach, ciach! Jakby ktoś pociął nożyczkami. Powiedziałbym, że to znaczy „tak” – stwierdzał z uśmiechem doktor.
„Czy urząd skarbowy zajmie nasz dom?”
- Rozwolnienie oznacz, że coś popaprzą w dokumentacji. Dom jest nasz!
„A co z Hope? Wyjdzie w końcu za mąż?”
- Widzisz te ziarenka kukurydzy? Hope poślubi farmera.
Doktor to wszystko zapisywał. Dołączał ilustracje poszczególnych kup wraz z odpowiednią interpretacją. Rozprawy publikował w comiesięcznej gazetce, którą rozprowadzał wśród swoich pacjentów.
Tamtego lata całymi tygodniami niczego nie można było zrobić, ani podjąć żadnej decyzji, jeśli zawartość okrężnicy doktora tego nie zaaprobowała.
- Nie robiłbym sobie zbyt wielkich nadziei na znalezienie jakiejś pracy poza domem – mówił doktor do Agnes. – Karty, że tak się wyrażę, milczą na ten temat – dodawał pokazując wnętrze muszli.
Atmosfera zmieniła się dramatycznie, kiedy doktor dostał zatwardzenia.
- Nie wypróżniałem się już półtora dnia – ogłosił złowieszczo, siedząc przed telewizorem. – I nie bardzo wiem, co to może znaczyć.
Hope natychmiast poszła do swojego pokoju, gdzie przeprowadziła serię konsultacji biblijnych: „Czy tato będzie miał dziś wypróżnienie? Czy urząd skarbowy przejmie dom? Czy kolejni pacjenci zrezygnują z terapii? Przestałeś porozumiewać się z tatą przez klozet?”
Ja i Natalie odnosiliśmy wrażenie, jakby wszyscy w domu nałykali się skażonej wody. Oprócz nas. Ale zamiast postrzegać to jak bezwstydną formę patologii neurologicznej, uważaliśmy, że to zabawne.
- Kto by pomyślał, że mój ojciec ma dyplom lekarza medycyny jednego z najlepszych uniwersytetów w Ameryce.
- Skoro on może być lekarzem – stwierdziłem – to ja chyba powinienem dać sobie radę z egzaminami do szkoły fryzjerskiej.
Moja obsesja na tym punkcie nasilała się w chwilach stresu. Wtedy również więcej pisałem w pamiętniku. Pisanie to była jedyna rzecz, która dawała mi zadowolenie. Mogłem się schronić w kartkach zeszytu, w słowach, w odstępach między słowami. Nawet jeśli tylko ćwiczyłem swój autograf.
- Może zostaniesz pisarzem? – Zasugerowała Natalie, któregoś popołudnia. – Założę się, że byłbyś zabawny.
Moje pamiętniki nie były zabawne. Były tragiczne.
- Nie chcę – odpowiedziałem automatycznie. – Popatrz na moją matkę.
Natalie się roześmiała.
- Ależ nie wszyscy pisarze są stuknięci.
- Tak, ale jeśli odziedziczyłem po niej gen pisarstwa, to pewnie także geny szaleństwa.
- Ja tylko uważam, że nie będziesz szczęśliwy… obcinając ludziom włosy.
To mnie doprowadziło do szału. Nie zamierzam obcinać włosów. Zamierzam założyć własne imperium kosmetyczne.
- Nie rozumiesz jaki mam plan – powiedziałem. – Nie słuchasz mnie.
- Nadal uważam, że będziesz się wściekał na tę robotę. Stać tak cały dzień, wkładając palce w cudze brudne włosy. Fuj!
Wcale nie miałem zamiaru wsadzać palców w czyjeś włosy, tylko zatwierdzać projekty opakowań zza biurka ze szklanym blatem. Imperium kosmetyczne to było moje jedyne wyjście. Uwielbiałem reklamy Vidala Sassoona, które przekonywały: „Jeśli ty nie wyglądasz dobrze, to jak my wyglądamy?”. To doskonale wyrażało moją szlachetną umiejętność stawiania innych przed sobą.
W trzecim dniu zatwardzenia doktor polecił Agnes, żeby zrobiła mu lewatywę. Zabieg zakończył się powodzeniem, ale doktor uznał, że stolec był zanadto ściśnięty w jelitach, a potem dodatkowo uszkodzony przez wodę, żeby można było z niego coś precyzyjnie odczytać.
- Obawiam się, że to nagłe zatrzymanie pracy jelit – oświadczył nam, kiedy zebraliśmy się w salonie – może być sygnałem, że Bóg postanowił zaprzestać komunikowania się z nami w ten sposób.
Hope była do głębi zrozpaczona.
W tym momencie do domu weszła najstarsza córka doktora, Kate. Wpadła z jedna ze swoich rzadkich wizyt. Zdziwiona na widok takiego zgromadzenia, zapytała:
- Co wy tu wszyscy robicie?
Pachniała perfumami, a na twarzy miała nienaganny makijaż.
Natalie zachichotała.
- Siadaj, Kate. Ominęło cię kilka fajnych rzeczy.
Kate uśmiechnęła się radośnie.
- Tak? A co straciłam? – starła dłonią kurz z krzesła i usiadła.
Doktor streścił córce wydarzenia kilku ostatnich dni i zaproponował, że zaprowadzi ją na podwórze, gdzie sama będzie mogła przyjrzeć się wiadomościom od Boga.
Po tym, jak Kate trzasnęła drzwiami samochodu i odjechała, Natalie nachyliła się do mnie i szepnęła:
- Powinieneś to opisać.
- Po co. I tak nikt w to nie uwierzy – powiedziałem.
- To prawda – przyznała. – Może lepiej będzie po prostu o tym zapomnieć.

poniedziałek, 8 czerwca 2009

W Imię Miłości


Kolejna porcja cytatów, i znowu z książki autorstwa Jodi Picoult. Jej proza to prawdziwa skarbnica mądrości życiowych... czasem oczywistych, ale zawsze to coś ;)


Jodi Picoult
"W Imię Miłości"


Jako zastępca prokuratora Nina Frost prowadzi postępowania w najtrudniejszych sprawach dotyczących przemocy wobec dzieci. Nieraz przeżywa frustrację, gdy sprawcom udaje się wykorzystać luki prawne i uniknąć kary. Z doświadczenia wie, że aby skutecznie poruszać się po tym polu minowym, musi okazywać współczucie ofiarom, zaciekle walczyć o sprawiedliwość, ale jednocześnie zachowywać dystans.

Kiedy jednak Nina i jej mąż odkrywają, że ich pięcioletni syn Nathaniel padł ofiarą molestowania seksualnego, o żadnym dystansie nie może być już mowy. Nagle bariera między życiem zawodowym a prywatnym całkowicie znika; wszystko, co do tej pory wydawało się proste i oczywiste, ulega całkowitemu przewartościowaniu. Nina zdaje sobie sprawę, że w sądach trudno będzie uzyskać zadośćuczynienie za krzywdę, jaka spotkała Nathaniela. Ogarnięta rozpaczą i niepohamowanym gniewem, rozpętuje wojnę, w której może stracić wszystko, co dla niej najcenniejsze.

------------------------------- Cytaty: -------------------------------



Wystarczy zmienić punkt widzenia, a perspektywa ulega całkowitemu przewartościowaniu.


W ostateczności wszystko sprowadza się do czerni i bieli – do dychotomii: dobro i zło.


Kiedy niebo się zawali, kto je może zreperować?


Do waszej ogólnej wiadomości: nigdy nie zdołacie się przygotować ani uodpornić na bolesny cios. Gdy go doświadczycie, będziecie iść ulicą ogarnięci zdumieniem, że wszyscy wokół zachowują się tak, jakby świat nie został wypchnięty ze swojej orbity. Będziecie przeczesywać pamięć w poszukiwaniu znamiennych znaków i sygnałów, wierząc, że w końcu odkryjecie wśród nich zwiastuna katastrofy, która – niczym sterczący na drodze korzeń – wytrąciła was z kursu normalnego życia. Będziecie walić dłonią o drzwi publicznej toalety tak mocno, że nadgarstek pokryje się sińcami; zaczniecie płakać, kiedy kontroler w budce przy wjeździe na autostradę będzie wam życzył miłego dnia. Będziecie bez końca zadawać sobie pytania: „Jak to możliwe?” i „Co by było gdyby?”.

Kiedy ma się nieustannie do czynienia ze skutkami przemocy, człowiek uodparnia się na okrucieństwo. Patrzy na krew bez mrugnięcia okiem, wypowiada gładko słowo „gwałt”. Okazuje się jednak, że ta ochronna tarcza jest bardzo krucha i pęka natychmiast, gdy koszmar wkrada się do naszego własnego życia.


Ostatecznie człowiek nie może się stoczyć w otchłań rozpaczy tak długo, jak długo na przeciwległym brzegu majaczy choć cień nadziei.


Grawitacja sprawia, że nurkując głową w dół, nabieramy zwrotnego przyspieszenia. Wówczas uderza nas nagła myśl: opadanie jest pierwszym etapem nauki latania.


Ludzie kumulują wiele rozmaitych uczuć – miłość, szczęście, determinację. Logika wskazuje, że silne negatywne emocje mogą w pewnych okolicznościach wziąć górę nad wszelkimi innymi i osiągnąć takie natężenie, że muszą znaleźć dla siebie ujście.


Nie osądzaj mnie, póki nie spojrzysz na świat z mojej obecnej perspektywy. Jesteśmy w takim stopniu silni i nieugięci, w jaki stopniu pozwalają nam na to nasze najdrobniejsze słabości, a one potrafią być doprawdy niewyobrażalnie małe – jak długość rzęsy śpiącego dziecka, czy obwód niemowlęcej rączki. Życie ludzkie może w mgnieniu oka ulec zmianie, również w mgnieniu oka, jak się okazuje, mogą lec w gruzach najbardziej niezłomne zasady.

Czasami, gdy się bierze w ramiona swoje dziecko, można wyczuć pod palcami układ własnych kości lub wciągnąć w nozdrza zapach własnej skóry, dobywający się z zagłębienie dziecięcej szyi. To właśnie jest najbardziej zdumiewające w macierzyństwie – odnalezienie kawałka siebie, który jest całkowicie odłączony od naszego ciała, a mimo to absolutnie niezbędny nam do życia. Gdy się dokona owego odkrycia, przeżywa się chwilę niesamowitego uniesienia i pełnego zdumienia zachwytu: jakbyśmy umieścili na właściwym miejscu ostatni element układanki, złożonej z tysiąca kawałków; jakby fotofinisz wykazał, że o włos zdołaliśmy wyprzedzić całą stawkę w sprinterskim biegu.

Okazuje się, że można funkcjonować z sercem rozdartym na strzępy. Krew nadal krąży w żyłach, powietrze przepływa przez płuca, synapsy przewodzą impulsy. Ale umiera pasja; ruchy stają się mechaniczne, a głos bezbarwny – zdradzający nieogarnioną wewnętrzną pustkę.


Kiedy stałam się taką kobietą – morderczynią z krwią na rękach, gotową raz jeszcze popełnić zbrodnię, bez oglądania się na to, kogo zniszczę po drodze? Czy ta gotowość od zawsze się czaiła gdzieś w zakamarkach mojej duszy? A może zalążek nieprawidłowości drzemie nawet w najszlachetniejszych ludziach i pod wpływem określonych okoliczności kiełkuje i rozkwita. Naturalnie w większości z nas pozostaje uśpiony na zawsze. Ale niekiedy trafia na pożywną glebę i wówczas – niczym tojeść – rozrasta się tak gwałtownie, że dławi wszelkie racjonalne myśli, zabija zdolność do litości czy współczucia.


Reguły mają sens dopóty, dopóki ich przestrzegają wszyscy gracze. Jak jednak powinno się postąpić, kiedy ktoś gwałci obowiązujące zasady i w rezultacie w nasze życie wkrada się cierpienie? Co jest silniejsze: głęboko wpojony szacunek dla prawa, czy impuls, by je zlekceważyć?


Umysłowość przestępców nie odbiega zasadniczo od umysłowości niewinnego żadnego czynu przestępczego człowieka. W gruncie rzeczy wszystko sprowadza się do siły pożądania. Narkomani bez wahania będą się sprzedawać na ulicy za działkę koki. Podpalacze zaryzykują własne życie, byle zobaczyć strzelające w górę płomienie. Ale co, gdy obsesje nie mają nic wspólnego z narkotykami, żądzą mocnych wrażeń, czy pieniędzmi? Gdy najbardziej na świecie pragnie się, by życie było takie jak przed tygodniem, przed miesiącem czy przed rokiem, i jest się gotowym absolutnie na wszystko, byle osiągnąć ten cel?


Widzę kobietę, która nosi moje ubrania, chodzi w mojej skórze i pachnie jak ja – ale zdecydowanie jest mi obcą osobą. Cierpienie, podobnie jak grzech, wsącza się w człowieka i niepostrzeżenie zmienia go w kogoś zupełnie innego. Na dodatek, niczym drukarski tusz, nie daje się zmyć, więc jakkolwiek by się starać, nie można odzyskać dawnego własnego ja.
Nic już nie jest w stanie odciągnąć mnie znad krawędzi. Ani żadne słowa, ani światło słońca. Mój stan nie jest nagłą przypadłością, z której wcześniej czy później można się wyleczyć. Znalazłam się w całkiem nowej atmosferze i muszę nauczyć się nią oddychać.
W sumie to niesamowite uczucie. Zastanawiam się, kim jest ta osoba, która żyje teraz moim życiem, i mam ochotę wziąć ją za rękę.
A potem z całej siły zepchnąć z krawędzi w otchłań.

Czasami niektóre rzeczy tak szybko się zmieniają, że aż chce mi się płakać.


Bo też wszystko wcześniej czy później do człowieka wraca.


Zazdrość rodzi się z pożądania cudzej własności. Natomiast smutek – z utraty tego, co się już raz posiadało.

Ostatnie miesiące nauczyły mnie jednego: nie ma czegoś takiego jak nowy początek, trzeba żyć ze świadomością popełnionych błędów. Nie da się zbudować solidnego gmachu bez odpowiednich fundamentów. Może więc tylko wtedy będziemy umieli dobrze przeżyć życie, gdy doświadczymy na własnej skórze, jak się żyć nie powinno.


Jak daleko można się posunąć… i nie nabrać przy tym do siebie obrzydzenia?
Dla pewnych czynów łatwo znaleźć usprawiedliwienie – dla zabijania na wojnie; dla kradzieży chleba, gdy się umiera z głodu; dla kłamstwa, które nam lub innym może ocalić życie. Ale wystarczy usunąć ekstrema, zbliżyć się do codzienności i wiara człowieka, dla którego moralność jest najwyższą wartością, zaczyna się natychmiast chwiać w posadach.


Usprawiedliwienia mają jedną niezwykłą właściwość – rozmywają ograniczenia, tak że nagle pojęcie honoru staje się giętkie jak wierzbowa witka, a normy etyczne pęcznieją i pękają niczym bańka mydlana.


Najczęściej właśnie wtedy, gdy jesteśmy przekonani, że pewnie trzymamy nasze życie na wodzy, ono nam się niespodziewanie wymyka spod kontroli.

------------------------------------------------------

Kiedy ktoś nas uderzy bez powodu, powinniśmy oddać bardzo mocno; jestem pewna, że powinniśmy i to mocno ażeby ten, kto nas uderzył, nigdy tego nie powtórzył.
Charlotte Bronte „Dziwne Losy Jane Eyre”


Raz zwątpić to raz rozstrzygnąć.
William Szekspir „Otello”


Nasze zalety to najczęściej nic innego jak umiejętnie maskowane wady.
Fancois, książę de La Rochefoucauld


Polecam i zapraszam do komentowania!

środa, 3 czerwca 2009

Breakeven



Nadal żyję, choć ledwie mogę oddychać
Wciąż tylko modlę się do Boga, bym nigdy w to nie uwierzyła
Teraz gdy on ma swoją wolność, mi został tylko niezapełniony czas
Bo kiedy coś się kończy, serca nigdy nie pękają sprawiedliwie

Jego najlepsze dni, będą jednymi z moich najgorszych
Modlę się tylko bym kiedyś spotkała mężczyznę,
Dla którego zawsze będę na pierwszym miejscu...
Bo teraz kiedy nie mogę spać, on nie ma z tym problemu
Kiedy coś się kończy, serca nigdy nie pękają sprawiedliwie

Co mam teraz niby zrobić, kiedy najlepszą częścią mnie zawsze byłeś ty?
Co mam teraz powiedzieć, kiedy nie mogę wydusić z siebie słowa, a ty czujesz się wspaniale?
Rozpadam się na kawałki
Rozpadam się...

Mówią, że złe rzeczy nigdy nie dzieją się bez przyczyny
Ale żadne mądre słowa nie zdołają powstrzymać krwawienia
On żyje już swoim życiem, kiedy ja nadal rozpaczam
Bo kiedy coś się kończy, serca nigdy nie pękają sprawiedliwie

Co mam teraz niby zrobić, kiedy najlepszą częścią mnie zawsze byłeś ty?
Co mam teraz powiedzieć, kiedy nie mogę wydusić z siebie słowa, a ty czujesz się wspaniale?
Rozpadam się na kawałki (jedno serce nadal zakochane, podczas gdy drugie odchodzi)
Rozpadam się... (bo kiedy coś się kończy, serca nigdy nie pękają sprawiedliwie)

Kiedyś znowu zdobędziesz czyjeś serce
Będziesz je miał, razem z moim sercem, ale ten cały ból cię ominie
Zabrałeś swoje rzeczy, obarczając mnie nagłą winą
Teraz staram się odnaleźć sens w tych szczątkach, które pozostały
Ponieważ zostawiłeś mnie bez miłości
Zostawiłeś bez żadnej miłości przypisanej mojemu imieniu...

Nadal żyję, choć ledwie mogę oddychać
Wciąż tylko modlę się do Boga, bym nigdy w to nie uwierzyła
Teraz gdy on ma swoją wolność, mi został tylko niezapełniony czas
Bo kiedy coś się kończy, serca nigdy nie pękają sprawiedliwie

Co mam teraz niby zrobić, kiedy najlepszą częścią mnie zawsze byłeś ty?
Co mam teraz powiedzieć, kiedy nie mogę wydusić z siebie słowa, a ty czujesz się wspaniale?
Rozpadam się na kawałki (jedno serce nadal zakochane, podczas gdy drugie odchodzi)
Rozpadam się... (bo kiedy coś się kończy, serca nigdy nie pękają sprawiedliwie)

Rozpadam się na kawałki
Rozpadam się!


Nie do końca pasuje do sytuacji...
Ale piosenkę polecam! Istna muzyczna Perła!



The Script - Breakeven

poniedziałek, 1 czerwca 2009

Hemorrhage... [Blind (Part 2)?]


Pamiętasz piosenkę Placebo - Blind? I to o czym mówiła? Chyba odnalazłam jej drugą część. Przynajmniej pod kątem tekstowym...

And isn't it ironic? Don't you think? ;)

Wspomnienia zaległy dokładnie tam, gdzie je zostawiłeś
Zalałeś je morzem obojętności by utonęły i poddały się martwe

Co spodziewałeś się tu odnaleźć?

Zostawiłeś tu coś, czego potrzebowałeś?

Czy pamiętasz cokolwiek z tego co mówiłam, kiedy prosiłam:


Nie odchodź i nie zostawiaj mnie samej

Nie odchodź i nie zostawiaj tej miłości krwawiącej w moich dłoniach

A teraz miłość wykrwawia się na moich rękach

Miłość pozostawiona na śmierć


Och, przytul mnie, czuję się taka skażona

Czy jestem jedyną osobą, której nagle postanowiłeś unikać?

"Ona rozpacza nad swoim życiem, które przypomina czarno biały film

Wyblakli aktorzy, udający że coś mówią, wciąż na nowo

Ona wciąż rozpacza, błagając:"


Nie odchodź i nie zostawiaj mnie samej

Nie odchodź i nie zostawiaj tej miłości krwawiącej w moich dłoniach

A teraz miłość wykrwawia się na moich rękach

Miłość pozostawiona na śmierć


Patrzyłam jak odwracasz się i odchodzisz

Nie pamiętasz tego. Za to ja pamiętam to jak dziś

Nigdy nawet się nie postarałeś


By nie odejść i nie zostawić mnie samej

By nie odejść i nie zostawić tej miłości krwawiącej w moich dłoniach

A teraz miłość wykrwawia się na moich rękach

Miłość pozostawiona na śmierć




Fuel - Hemorrhage (In My Hands)